• www.olecko.info

  • www.olecko.info

  • www.olecko.info

  • www.olecko.info

  • www.olecko.info

www.olecko.info

Olecko - historia, geografia, mapy, artykuły, dokumenty ...

User Rating:  / 5
PoorBest 



Odebranie ojczyzny – wspomnienia

Heinrich Meyer napisał w wielkiej biografii Goethego: „Jemu wydawałoby się niemożliwe, że miliony ludzi mogą zostać wypędzone z ojczyzny".
Około stu lat po śmierci wielkiego niemieckiego poety i myśliciela Stalin i Churchill zaprezentowali skrajnie odmiennej poglądy w kwestii wypędzenia milionów.
Nie było powrotuMinęło już sześćdziesiąt lat od wydarzeń opisanych w tej książce.
Minęło również ćwierć wieku od mojej wizyty w rodzinnej wiosce na Mazurach, dokąd - pierwszy raz po ucieczce - pojechałem w 1980 roku.
Jakże była zniszczona, ba, niemalże zrujnowana!
Musiałem z wielu powodów starać się o zachowanie spokoju. Przede wszystkim, czy mogłem tak naprawdę komuś opowiedzieć, że się tutaj urodziłem, że przez trzy lata chodziłem do szkoły, że w tej pięknej kiedyś wiosce byłem dziesięcioletnim niemieckim dzieckiem, mieszkającym wśród samych Niemców?
Że musiałem przejechać setki kilometrów przez Polskę, niemal do granicy z Rosją, aby dotrzeć do sielankowej miejscowości nad małym jeziorem, która jest bezsprzecznie moją ojczyzną? Co złego działo się w tym fatalnym wieku dwudziestym, że z powodu komunizmu/ stalinizmu oraz faszyzmu/nazizmu nazywa się go epoką totalitaryzmu? Co działo się w sercu Europy, zanim doszło do klęski po okresie podporządkowania dyktaturze?
Jak wiele cierpień przyniósł ludziom i ile milionów straciło życie w tym okresie?
Fakt odebrania nam - Niemcom ze Wschodu - ojczyzny naszych przodków nie może przez nikogo, kto rozpatruje sprawę ponadczasowo i dla kogo mają znaczenie prawa człowieka, być nazwany inaczej niż niesprawiedliwością.
Tak! Peter Gotz, jeden z czołowych polityków Republiki Federalnej Niemiec, napisał wprost: „Wypędzenie było przestępstwem".

Nie było powrotuTematem tej książki jest bolesne wypędzenie z ojczyzny. Niektórzy opuścili ją, uciekając (wydarzenia we wsiach i w miastach uzasadniały konieczność ucieczki), inni zostali z niej wyrzuceni po okresie cierpień, poniżania i ograbiania. Nie „w sposób humanitarny i zorganizowany", jak głosiła konferencja poczdamska, lecz jak zwyczajny motłoch.
To książka pełna skarg, zawierająca poparte dowodami wspomnienia o upadku Wschodnich Niemiec.
To nie jest książka polityczna. Jako wydawca proszę o szacunek dla ludzi, którym los nie szczędził cierpień i straszliwych przeżyć, a innych pozbawił życia. Niechaj nie niepokoją ich kłótnie i spory.
W książce ponadto podkreśla się, że dla osób poszkodowanych wybiła wówczas godzina pożegnania z ojczyzną. Wypędzenia były skutkiem realizacji postanowień konferencji poczdamskiej w sprawie „przesiedleń" oraz odebrania Niemcom terenów na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej. Niezależnie, czy doszło do tego na drodze ucieczki, wypędzenia, czy deportacji na tereny Rosji osób zdolnych do pracy.
W jednym z tomów encyklopedii Brockhaus pod hasłem „Wygnani" czytamy:
„Obywatele Niemiec lub osoby narodowości niemieckiej poza granicami Rzeszy przed 1937, którzy utracili swoje miejsce zamieszkania na byłych wschodnich terenach Niemiec wskutek ucieczki lub wygnania w związku z przegraniem II wojny światowej".
Z powodu ucieczki lub wygnania. Należy brać pod uwagę obydwa przypadki.

Nie było powrotuZanim doszło do faktycznego wygnania, wielu Niemców doświadczyło na Wschodzie aktów bezprawia i gwałtu.
„Nie sposób przedstawić cierpień narodu niemieckiego na terenach wschodnich podczas wkraczania oddziałów sowieckich oraz w czasie ucieczki ludności" - napisał historyk Erdmann w podręczniku Geb-hardta Historia Niemiec. Istotnie, trudno jest opisać owo męczeństwo, zarówno w ujęciu ogólnym, jak i podając jednostkowe przykłady.
Najbardziej przekonywający jest głos tych, którzy opowiadają o własnych przeżyciach oraz obserwacjach. Właśnie dlatego szczególną wartość posiadają, zawarte w tej książce, relacje naocznych świadków.
Ci, którym udało się w porę wyjechać i przeżyć trudy ucieczki, należeli do szczęśliwców. Ofiarami stali się ci, którym ciężko było opuścić ojczyznę bądź zostali zaskoczeni przez czerwonoarmistów na zatłoczonych, zamarzniętych drogach. Na temat tych zbrodni napisano wiele relacji, które zgodne są w wielu punktach. Zatem żaden rozumny i uczciwy człowiek nie może ich kwestionować.
Czy zemsta dotknęła Niemców ponoszących jakąś winę? Nie. Spotkała każdego, a przede wszystkim bezbronne kobiety, dzieci i starców.
Nie było powrotuNie miało znaczenia, że twierdzenie o kolektywnej winie całego narodu jest niehumanitarne i że odpowiedzialność ponosili poszczególni zbrodniarze. W oczach zwycięzcy każdy Niemiec był winny.
Kto zawinił w mojej uciekającej rodzinie: trzydziestoletnia matka z położonego na uboczu gospodarstwa, jej pięcioro dzieci, spośród których żadne, oprócz mnie, nie miało nawet dziesięciu lat? (najmłodsze zmarło z powodu uciążliwości drogi).
Nie wolno zapominać o samowoli czerwonoarmistów. Historyk Thamer mówi o „tysiąckrotnym morderstwie". Przede wszystkim o gwałceniu młodych kobiet, staruszek i dziewczynek. Nie ma prawie żadnej relacji z tego okresu, która nie wspominałaby o tym. Było to najbardziej nikczemne, co zwycięzca może zrobić bezbronnym.
Na niniejszą książkę składają się sprawozdania znanych osób, których życiorysy są wolne od czynów zbrodniczych.
Ralph Giordano napisał, iż to, co spotkało Wschodnie Niemcy ze strony Armii Czerwonej po przerwaniu niemieckiej linii frontu, „stanowiło najokrutniejszy rozdział w historii wszystkich wojen, było największym masowym gwałtem wszech czasów".
Wprawdzie oficjalne stanowisko ZSRR odrzuciło pierwsze mocne oskarżenia, zasłaniając się argumentem, iż czerwonoarmiści nie walczyli z ludnością cywilną lecz nawet same relacje Rosjan (m.in. znanego Kopelewa) świadczą o czymś zupełnie innym. Również Stalin wypowiedział się w tej sprawie o wiele swobodniej, niż głosiło stanowisko rządu. W rozmowie z Milovanem Djilasem nie zanegował gwałtów, lecz zbagatelizował je, nazywając „uciechą żołnierską".
Nie można wyraźniej tego ująć: los Niemców ze Wschodu po 1945 roku był najbardziej wstrząsającą kartą w niemieckiej historii. Golo Mann napisał: „Publiczna moralność osiągnęła dno".
W relacjach osób, które to przeżyły, zawarte są opisy tak nieludzkiego okrucieństwa, że w przeszłości niewiele było wydarzeń, które mogłyby się z tym równać. Podobne opisy można znaleźć u Grimmel-shausena i dotyczą wojny trzydziestoletniej.
Nie bez racji owe miesiące na Wschodzie w 1945 roku nazywano okresem, w którym gardzono nawet litością.
Pragnąłbym, aby relacje zawarte w niniejszej książce poświęcone były pamięci tych, którzy nie wyszli z życiem z tego piekła. Historyk Walter Jegutzki wspomina o grzebaniu ciał ofiar. Nie ma krzyży w miejscach, gdzie zostali pochowani ludzie, którzy zapłacili największą cenę za przegraną wojnę. Często nawet nie doczekali się pochówku, a ich ciała gniły na poboczach dróg lub torów kolejowych.
Nie było powrotuByli też tacy, którzy nie mogli znieść upokorzeń i sami odbierali sobie życie.
Nie rejestrowano ani nie liczono ofiar. Historia ich życia kończyła się bez miłosierdzia, nie poświęcano im najmniejszej uwagi. Członkowie rodzin nigdy nie dowiedzieli się o ich losie i nie mogli odwiedzić grobów.
Najnowsze, jednotomowe wydanie encyklopedii Brockhaus (2005) podaje liczby: „Pod koniec wojny na wschodnich terenach Niemiec zamieszkiwało około 16 milionów Niemców. Do 1950 roku wypędzono 12,5 miliona. Około 2 milionów poniosło śmierć".
Czy zatem słuszny jest pogląd niektórych rodaków, że niestosowne jest uczczenie pamięci ofiar choćby przez postawienie pomnika?
Jeżeli jakiegokolwiek Polaka lub Rosjanina oburzy fakt, iż relacje przedstawiają jego pobratymców w bardzo złym świetle, to zamiast ewentualnego ataku na autorów powinien odnaleźć i osądzić sprawców we własnym narodzie.
Tak jak my, Niemcy, staraliśmy się i nadal staramy znaleźć i osądzić przestępców u nas.
Jednakże to przede wszystkim Niemcy piastujący wówczas kierownicze stanowiska w partii ponoszą winę za cierpienia uciekinierów, którzy nie zdołali w porę wyjechać. Oni nie tylko nie zorganizowali ucieczki, ale i surowo jej zabraniali. To oni ponoszą odpowiedzialność za późniejszy chaos na drogach, za nędzę panującą w przeludnionych miastach portowych, za śmierć setek tysięcy osób oraz za kalectwa spowodowane uciążliwościami podróży, a na koniec za to, że w ogóle dopuścili do tego, co się stało z Niemcami ze Wschodu.
Obraz doznanych przez uchodźców krzywd byłby niekompletny, gdyby pominięto kwestię ich upokarzającego przyjęcia przez rodaków na Zachodzie. Temat ten poruszano wielokrotnie i potwierdzano fakty. Z reguły przesiedleńcy traktowani byli jak nieszczęście, jak zakłócający spokój natręci, jak uciążliwa kasta. Wypędzona z Prus Wschodnich Hildegard Aminde wspomina: „(...) mieliśmy wysiąść w Poczdamie. Tam nas nie chciano. Nigdzie nas nie chciano. Ludzie umierali w pociągu...".
Rosemarie Jager i Brigitte Jager-Dabek piszą w swojej relacji zatytułowanej Nikt nas nie chciał:
„Rzadko można było spotkać się ze współczuciem w stosunku do uciekinierów... Miejscowa ludność reprezentowała zazwyczaj stanowisko, iż wojnę przegrali uciekinierzy oraz przemaszerowujący przez miasto lub internowani żołnierze".


Po zapoznaniu się z tym pełnym okrucieństwa opisem nasuwa się pytanie: Jak mogło do tego dojść?
Na podstawie tekstów zamieszczonych w tej książce można wysnuć wniosek, że Rosjanie i Polacy wtargnęli do naszej ojczyzny, męczyli nas, wielu zabili albo wywieźli, a tych, którzy pozostali, pewnego dnia wypędzili. Co z nich za sąsiedzi?!
TNie było powrotuakie stanowisko jest niezgodne z faktami historycznymi.
Ważna jest znajomość genezy wybuchu fali nienawiści i przyczyn zemsty.
Należy zastanowić się też, jak żyć po tylu okropnościach, mając na celu lepszą przyszłość.
Gdy szuka się winnych katastrofy, najpierw przychodzi na myśl nazwisko Hitlera. Potem pojawiają się inne: Stalina i Churchilla.
We wstępie do wielkiej „Dokumentacji wypędzeń Niemców z Europy Środkowej i Wschodniej" czytamy:
„Celem radykalnej polityki narodowosocjalistycznej było unicestwienie polskiej inteligencji oraz zepchnięcie narodu polskiego do roli służebnej", w ten sposób „pobudzono nienawiść i pragnienie zemsty". Czytamy również: „Niesprawiedliwość nowego porządku przyczyniła się do eskalacji zła oraz była motywacją dla poszczególnych grup do popełniania przerażających czynów".
Rosjanie, którzy wtargnęli na teren Niemiec w latach 1944-1945, mieli za sobą podobne doświadczenia, a ponadto podjudzały ich sowieckie tyrady.
Nie powinno się jednak uzasadniać własnych przestępstw zbrodniami dokonanymi wcześniej przez innych, a już w żadnym wypadku nie należałoby czynić tego z pozycji kogoś reprezentującego wysoką moralność i nazywającego siebie wyzwolicielem spod zbrodniczego reżimu. W takim wypadku trzeba się liczyć z możliwością wykazania niezgodności między celem zamierzonym i jego realizacją w praktyce.
Nie było powrotuPomijając postawę Stalina, zdziwienie wywołuje szczególnie stanowisko jednego z przedstawicieli starej angielskiej demokracji - Churchilla. Peter Glotz w swoich Wspomnieniach pisze, że w 1941 roku premier Wielkiej Brytanii określił Niemców jako „siedemdziesiąt milionów złośliwych nicponi, którzy »częściowo są uleczalni«, a częściowo powinni być przeznaczeni »do unicestwienia«".
Wprawdzie do tego nie doszło, lecz jego opinia odegrała szczególną rolę podczas podziału Niemiec i zmniejszania obszaru o około jedną czwartą (ceniony niemiecki historyk, Golo Mann, nazwał ten proces „przerażającym okaleczeniem zwyciężonego państwa") oraz przyczyniła się do wypędzenia milionów ludzi.
W grudniu 1944 roku Churchill ogłosił w Izbie Gmin że postara się o odszkodowanie dla Polski, przekazując jej terytorium niemieckie oraz przeprowadzając akcję „totalnego wypędzenia Niemców".
Postara się...
Następnie dodał: „Należy uporządkować sprawy. Nie niepokoją mnie przesiedlenia, które w nowoczesnych warunkach mogą być przeprowadzone lepiej niż kiedykolwiek przedtem".
Jakież okrucieństwo dla ludzi oraz należącej do nich od kilkuset lat ojczystej ziemi! Sir Churchill spał w każdym razie spokojnie...
Rothfels, biorąc pod uwagę wszystkich uczestników, nazwał wydarzenia lat czterdziestych „upadkiem obyczajów na Zachodzie".
TNie było powrotuym większa chwała dla Anglików reprezentujących odmienne stanowisko od swojego premiera! Na przykład londyński „Economist" napisał, iż alianci zakończyli wojnę przeciwko Hitlerowi w stylu Hitlera. Golo Mann dodał: „Na to wyglądało w roku 1945".
I w USA szczegółowo relacjonowano zdarzenia. Specjalna korespondentka „New York Times", Anne 0'Hara McCormick, już w lutym 1946 roku pisała: „Exodus następuje w okropnych warunkach, bez międzynarodowego dozoru...". A w październiku 1946: „Zasięg owego przewarstwienia oraz warunki, w jakich się odbywa, nie mają swojego odpowiednika w całej historii. Każdy, kto był naocznym świadkiem okrucieństwa, nie może wątpić, że chodzi o zbrodnię przeciwko ludzkości.
Podobnie Heinrich Jaenecke, który w 1981 roku poświęcił Polakom niezmiernie życzliwą im książkę, uznając Polskę za najbardziej pokrzywdzoną w Europie, określa jako „katastrofę" utratę Prus Wschodnich, Pomorza oraz Śląska i nazywa ten proces „największym zbiorowym odwetem, jaki jest w ogóle do pomyślenia".
Wypędzonym przyszło zapłacić ryczałtem za szaleńczą politykę Hitlera na Wschodzie, za niedorzeczną próbę uczynienia niewolników z dużego narodu europejskiego.
W ciągu ostatnich dziesięcioleci włożono wiele pracy w polepszenie stosunków między Niemcami i Polską. Na przykład historyk i krytyk literatury Jan Józef Lipski nawoływał w 1981 roku do oczyszczenia historii z kłamstw (przede wszystkim odnośnie do twierdzenia, iż Polacy powrócili na prastare polskie ziemie).
W tym samym roku Związek Niemieckich Historyków zareagował na aresztowanie kilku polskich historyków i przy tej okazji mówił „o trudnej historii obu narodów", lecz równocześnie o „współpracy i wzajemnym zrozumieniu".
Z uzasadnionych względów proces ten jest długotrwały i żmudny.
Kilka lat temu, w 1999 roku, hrabina Marion Dönhoff przyznała, że stare pretensje „nie zostały jeszcze przezwyciężone".


Proszę pozwolić mi, jako wydawcy, na kilka osobistych uwag.
Dlaczego zdecydowałem się, po upływie około dwudziestu lat od Ostatnich dni w Prusach, na wydanie podobnej pozycji? Dlatego że nadal bliskie są mi owe dni ucieczki, wypędzenia i związane z nimi cierpienia. Wspomnienia ciągle bolą i nadal budzą obawy. Nie było powrotuMiałem świadomość stopnia trudności tego zadania. Minione zdarzenia są tak przygnębiające i naruszające godność ludzką, iż stały się dla mnie tematem aktualnym i frapowały mnie bardzo długo.
W dalszym ciągu toczą się spory. Wyrażamy inne opinie niż nasi byli wrogowie na Wschodzie.
W kraju brak jest rzeczowego przedstawienia kontrowersyjnych kwestii. Wobec powyższego, sprawą nieodzowną i godną podkreślenia jest naświetlenie tych problemów oraz ich rozpracowanie! Aby raz na zawsze wyzwolić się z błędnych przekonań i pokonać przesądy! Aby spojrzeć bezstronnie na czyny zbrodnicze, niezależnie od tego, kto był ich sprawcą.
Aby znormalizować obciążone przez tak długi okres stosunki między byłymi wrogami.
Nikt nie może się łudzić, że problemy rozwiążą się same, gdy będzie się na ich temat milczeć.
Jak może w tym pomóc moja osoba?
W 1945 roku miałem 10 lat, to znaczy, że nie brałem udziału w żadnych akcjach związanych z wojną.
Jako Niemiec z Mazur zajmuję też nie najgorszą pozycję w roli pośrednika. Max Tóppen w Historii Mazur w 1870 roku pisał, iż w rejonie tym „sąsiadowały ze sobą niemieckie i słowiańskie narody", podawał w ich wspólnej historii przykłady „przeciwieństw i pojednania".
Nie było powrotuChciałbym dodać coś jeszcze. Dzięki obserwacjom z dzieciństwa na Mazurach oraz wychowaniu przez mojego ojca nie należę do Prusaków, pogardliwie wyrażających się o Polakach i Rosjanach, którzy widzą w nich dręczycieli Niemców w końcowym okresie wojny. Mój władający językiem rosyjskim ojciec, pracujący w czasie wojny jako tłumacz, pomimo negatywnych doświadczeń z Rosjanami w Prusach Wschodnich oraz w okresie niewoli, zawsze wyrażał się o nich rzeczowo, a dla tych, których poznał bliżej, wykazywał dużo zrozumienia. Osobiście do dziś myślę z wdzięcznością o Polaku, który po dostaniu się w 1939 roku do niemieckiej niewoli pracował w naszym gospodarstwie do roku 1945 i zawsze był gotów do pomocy.



Chciałbym podkreślić, że z pełną świadomością przytaczam relacje, w których mówi się pozytywnie o Rosjanach i Polakach. Wspomina się tu odwagę żołnierzy i cywili, którzy nie tylko nie przyłączyli się do aktu zemsty nad Niemcami, ale i przeciwstawiali się jej zdecydowanie. Przykładem z kręgu prominentów jest Lew Kopelew.
Warto też wspomnieć lekarza ze Śląska - Teofila Petersa, który podkreślał: „Akt zemsty był dla Polaków czymś niegodnym i nie znajdował poparcia u większości społeczeństwa".
Nawoływanie do przezwyciężenia tragicznych wspomnień z przeszłości przychodzi mi zapewne łatwiej niż innym moim rodakom, których przeżycia były znacznie gorsze. Dlatego właśnie to czynię. Zresztą do dobrych tradycji „Stowarzyszenia Wypędzonych z Ojczyzny" należy wychodzenie poza granice gorzkich wspomnień. Już w 1950 roku, krótko po wydarzeniach z końca wojny, formułowano postulaty rezygnacji z zemsty i mówiono o przebaczeniu.
Takiej postawy oczekuje się od wszystkich zainteresowanych stron. Należy to uczynić dla poprawy stosunków, w imię lepszej przyszłości. Albowiem jak przyjaźń między dwojgiem możliwa jest dopiero wówczas, gdy wyjaśnione zostaną nieporozumienia, tak i zgoda między narodami możliwa jest po dokonaniu bezwzględnego rozrachunku z przeszłością. Przytaczając słowa Ambrosiusa Rose: „Jedynie prawda prowadzi do wolności i nowego sąsiedztwa".
Nie należy milczeć ani zakazywać mówienia na temat ciężkich przeżyć w końcowym okresie wojny bądź umniejszać cierpienia Niemców. Były prezydent Republiki Federalnej Niemiec zajął w tej kwestii wyraźne stanowisko: „Żaden człowiek nie pozwoli, aby jego cierpieniom zadawano kłam".

TNie było powrotuaka postawa służy trosce o porozumienie między narodami i lepszej przyszłości.
Ta książka powstała przede wszystkim ze względu na żyjących, których poniżano, obrażano i dręczono. Jedna z tych osób, Elma Abramowski, napisała w 1983 roku do swojej przyjaciółki Gerdy Bambolat: „Wielki żal, że nasz los pomija się milczeniem". Dzisiaj opowiada o ich losie między innymi seria książek „Ostatnie Dni", jak również niniejsze wydanie, w którym mowa jest o losie ludzi z wielu regionów.
Ta książka poświęcona jest również tym, którzy utracili życie. Obowiązkiem i dobrym zwyczajem jest zachowanie pamięci o ofiarach i wspominanie ich przy każdej okazji.
Gdy nie będziemy opłakiwać naszych zmarłych, gdy nie okażemy im naszego poszanowania przez pamięć o nich, gdy nie starczy nam odwagi, by w warunkach narzuconego rygoru w imię spokoju obstawać przy humanitaryzmie i podstawowych zasadach etycznych, to musimy porzucić wszelką nadzieję, że ludzkość stanie się kiedykolwiek solidarną wspólnotą zdolną do zaniechania wojen i przemocy.
W tym kontekście raz jeszcze zacytuję Giordana (Prusy Wschodnie) i jego zdanie na temat ofiar niemieckich:
„Opinia publiczna powinna być w takim samym stopniu poinformowana o zbrodniach Niemców, jak i o zbrodniach dokonanych na Niemcach, przy zachowaniu chronologii wydarzeń oraz podaniu przyczyn i motywów działania. Inna postawa prowadzi w ślepy zaułek tłumionych emocji".
I jeszcze jedno, co szczególnie leży mi na sercu: nie ma ofiar pierwszej i drugiej kategorii.
I pytanie - czego nauczyliśmy się z tych strasznych wydarzeń? Co możemy zrobić, by nie powtórzyły się w przyszłości?
Podobnie jak Amo Surminski jestem głęboko przekonany, że gruntowne przebadanie wydarzeń z roku 1945 na wschodnich terenach Niemiec będzie służyło pokojowi.
Czasem pojawiają się opinie, że książki podobne do tej nie skłaniają do pojednania, a ciągłe powtarzanie starych spraw nie wpływa na poprawę sytuacji. Dla takich wypowiedzi nie ma miejsca w wydawanych przeze mnie zbiorach.
Jeśli mogę wyrazić moje zdanie: poruszany temat stanowi jedną z prawd historycznych, a humanizm w swoim najbardziej konsekwentnym założeniu zobowiązuje ludzi poglądowo niezależnych do jej uznania.


Na koniec dwa nieodzowne marginalia.
Nie było powrotuPo pierwsze: za poszczególne wypowiedzi odpowiada wyłącznie ich autor (jakżeby mogło być inaczej, musiałby ktoś inny być świadkiem takiego samego zdarzenia), a zatem wydawca nie ponosi żadnej odpowiedzialności. Jednakże treść zawartych w tej książce tekstów jest zgodna z innymi relacjami, na przykład z opublikowanymi w obszernej „Dokumentacji", wielokrotnie poświadczanymi i składanymi pod przysięgą. Informacje nakładają się na siebie, tworząc zgodny obraz ogólny.
Niektóre przytoczone wypowiedzi zawierają ostre opinie na temat ówczesnych wrogów, którzy byli oprawcami autorów tych słów. Wydawca miał obowiązek zaakceptować fakt, iż takie były odczucia naocznych świadków w sytuacji ogromnego przerażenia, i trudno było oczekiwać od nich „obiektywizmu" rejestratora wydarzeń.
Po drugie: muszę przyznać, że nie umieściłem w tej książce niektórych relacji o odrażających czynach zwycięzców, były bowiem zbyt wstrząsające. Zrezygnowałem na przykład z opisu potwornego widoku zgwałconych i zamordowanych, rozstrzelanych lub zarżniętych młodych kobiet na ulicach Królewca. Postąpiłem podobnie jak szwajcarski dziennikarz, który informując o wydarzeniach w Prusach Wschodnich 1944 roku, napisał: „Oszczędzę państwu opisów okaleczeń i przerażającego widoku ciał na otwartym polu".
Nie był moim celem zbiór relacji o sięgającym szczytów barbarzyństwie. Sądzę, iż u czytelników istnieją granice w poznawaniu prawdy.

Przed ćwierćwieczem, w słowie wstępnym do wydania zbiorczego Prusy Wschodnie - portret ojczyzny, umieściłem słowa Haffnera, że wobec okrucieństwa przeszłości trzeba powiedzieć: „Dość okazywania wspaniałomyślności". Później powtórzyłem to zdanie w antologii Ostatnie dni w Prusach Wschodnich, opisującej najgorsze dni w mojej ojczystej prowincji. Opowiedziałem się za odwagą do prawdomówności, za odwagą do przeprowadzenia dyskusji z byłym przeciwnikiem, za odwagą do podjęcia obustronnych prób zmierzających do rozwiązania problemów, a nawet do nawiązania przyjaźni. Nie widziałem innej drogi.
Wyrażam nadzieję, że niniejsza praca potwierdzi, iż mój apel nie uległ zmianie.

Herbert Reinoss 2006




Nie było powrotu

Nie było powrotu
Książka wydana przez Wydawnictwo Replika, 2008 rok. www.replika.eu

Inne ksiązki Wydawnictwo Replika traktujących o problemie wypędzonych:
- Kobiety wypędzone. Opowieść o zemście zwycięzców, Marianne Weber
- Nikt już nie oczekiwał litości. Los niemieckich wypędzonych, Ulrich Völklein

Fotografie archiwalne: Masuren: Eine deutsche Landschaft in Ostpreussen. Buchholtz, Hansgeorg. Königsberg 1940.
Elbląska Biblioteka Cyfrowa. Identyfikator zasobu: oai:dlibra.bibliotekaelblaska.pl:18772. Sygnatura: 34480

Fotografie współczesne: Józef Kunicki