O tęsknocie, tej tu kiedyś, pisało już wielu. Tęsknota do miejsc, co do których mamy świadomość, że my jeszcze nie zdążymy przeminąć, a o nich już będą tylko krążyć opowieści i wspomnienia, jest tęsknotą znacząco wpływającą na duszę mazurską i tą, nad tematem której coraz częściej się pochylamy. Jak to jest z tym przemijaniem i czy aby wszystko musi przemijać?
Przemijają ludzie, przemijają miejsca. Niby normalna kolej rzeczy, ustanawiamy obyczaje, aby ból złagodzić, a utracone miejsca staramy się zastępować innymi. Naukowo podchodzimy do czasu, z nadzieją, że kiedyś wiedza o nim pozwoli nam zmieniać rzeczywistość, a sam czas uczyni bardziej elastycznym, przy czym, emocje i tak tworzą na zapas wspomnienia. Tak jest i z nami. Świadomość, ze wszystko przemija tworzy naszą unikalną duszę mazurską. Żyjemy w czasach nostalgicznych, gdyż wszystko wokół jest zagrożone, i my trwamy z tą wiedzą, bo i tereny mazurskie są na te przemijanie bardzo narażone. Być może warto w sobie pielęgnować tę tęsknotę mazurską, lecz także trochę być ponad nią. Ulepszyć o ewentualną możliwość przedłużenia trwania mazurskich krajobrazów.
Wiele osób mówi o tym, że świat na starość widzą inaczej. Że nabierają dystansu i innej perspektywy. Rejestrują siebie i swoje rodziny dla przyszłych pokoleń, archiwizują to, co zanika, jeszcze głębiej przeżywając każdą minutę swego życia. My zaś tutaj to mamy w genach od urodzenia, lub przynajmniej od czasu zamieszkania, „to” czyli wspomnianą powyżej świadomość przemijania i krótkotrwałości oraz konieczność archiwizacji. Według S. Sontag „fotografia jest jednym z najważniejszych wynalazków umożliwiających doznanie czegoś, tworzących pozory uczestnictwa” - to stwierdzenie, pomimo, iż dotyczy tematyki zupełnie odmiennej, przywodzi mi na myśl tutejsze krajobrazy.
Piękne landszafty, które widzimy na co dzień, wciąż bądź co bądź wyrwane z kontekstu społeczeństwa przemysłowego, są jak dzieła sztuki, które pozwalają nam doznawać i współistnieć (i nie dotyczy to jedynie tego, co stworzył lecz tych także, co patrzą). Mazurskie doznawanie jest ściśle związane z estetycznym patrzeniem, z wciąż pokutującym poczuciem nieosiągalności i zarazem świadectwem naszego istnienia oraz pozytywnym sentymentalizmem. Patrząc mamy także namiastkę tworzenia. To, co wokół gwarantuje nam więc również długowieczność, jeśli nie wieczność, ale i także daje poczucie chwilowości tworząc uczucie tęsknoty, być może do nieukończonego dzieła, wywołuje pozytywne emocje.
Spokój jeziora, wolność wokół niego, okoliczne lasy i pola oraz cisza pozwalające zebrać myśli to te pozytywne uczucia. Priorytety rozwoju miasta i regionu, całkowicie zrozumiałe, powinny brać pod uwagę również te mazurskie tęsknoty człowieka, bo bez nich nie jesteśmy Mazurami, a czuć je możemy jedynie gdy wciąż mamy przed oczyma to, o co tak się boimy, że utracimy, chociaż przecież wcale tego utracić nie musimy. Bo nie będziemy przecież tęsknić do hałasu i ogrodzonych drutem kolczastym przejść nad jeziorem oraz zmian nieodwracalnych, niekoniecznie podyktowanych logiką, pomimo wyrozumiałości dla wspomnianych powyżej priorytetów rozwoju miasta i regionu. Poszanowanie mazurskości i mieszkańców Mazur z ich ścisłym związkiem z naturą jest także rozwojowe. Tak, jak i zapach tataraku, śpiew ptaków i plusk ryb. Jak cisza i jak spacer lub jazda rowerem od lat po tych samych, ulubionych trasach. Jak pierwszy cień z ledwo rozwiniętych liści w słoneczne, majowe popołudnie zapowiadający letnie sjesty i przygody - taki tęskny landszafcik, ale ze świadomością, że to wszystko może trwać.
Ewa Kozłowska [Tygodnik Olecki nr.24/2011]
Zdjęcia na podstawie: Grenz R., Der Kreis Treuburg. Ein ostpreussische Heimatbuch, Lübeck 1971. Opracowanie: J.Kunicki