Czy jesteśmy barbarzyńcami, a jeśli tak, to w jakim sensie i czy przewrotność barbarzyńcy nie polega na tym, że gdy on napada (a jest potęgą lub zwycięzcą) to się już tak nie zawsze nazywa, a właśnie wtedy także powinien?
Okolice Olecka zostały potraktowane jako te zamieszkałe przez barbarzyńców paradoksalnie już w czasie największej tutaj panującej prosperity i wymiany handlowej. Określali nas tak Rzymianie, którzy tak samo określali i inne ludy, kiedy im to było na rękę.
Według słownika ?barbarzyńca? to człowiek dziki, pierwotny, niecywilizowany, okrutny, o prymitywnych odruchach, nie znający kultury europejskiej (nawiązując do znajomości kultury europejskiej można więc powiedzieć, że dajmy na to większość Amerykanów to barbarzyńcy). Wracając jednak do czasów odleglejszych, w starożytnej Grecji pojęcie ?barbarzyńca? zwyczajnie oznaczało każdego cudzoziemca (bez negatywnych podtekstów), zaś już w Rzymie tego, kto nie był Rzymianinem lub Grekiem ( i, a jakże, z negatywnym podtekstem w tle, bo Rzymianie określali tak przedstawicieli wszystkich ludów, które nie należały do grecko- rzymskiej cywilizacji i rzekomo cechowały się dzikością i brakiem kultury). Rzymska definicja barbarzyńcy przetrwała niestety aż do dziś.
A więc byliśmy nieokrzesanymi dzikusami, jednak mieliśmy coś, co dla Rzymian było w cenie i zadawali się z nami pomimo naszego, według ich opinii, braku kultury. Bursztyny szły jak woda. Towary krążyły po Europie zanim ktokolwiek śnił o wspólnotowych ustaleniach gospodarczych. Jednak, gdy i my zaczęliśmy się poruszać po świecie, a Imperium Rzymskie upadło, skończyły się dla nas czasy świetności i wymiany handlowej. Barbarzyńcy (czyli my) z pobudzonymi apetytami zaczęli poszukiwać spełnienia ambicji i zachcianek gdzie indziej i w nowy sposób (?my? oczywiście w sensie stricte umownym). I tak się czasy toczyły, zdążyło powstać miasto, ludzie płacili za bycie jego mieszkańcami, a później bardzo się starali, aby posiąść jakiś majątek.
Olecko trawiły liczne pożary (w wyniku nieostrożności, bądź krwawych najazdów), zarazy, przybywali coraz to nowi osadnicy, a historia wciągała ich w zawieruchy, jednakże także coraz bardziej rozsmakowując w duchowych sferach życia i innych kulturach, modyfikując przy tym definicję barbarzyńcy.
Wreszcie nastała ostatnia zawierucha historyczna (co będzie dalej nie wiadomo) w postaci fali osiedleńców (czyli nas) przybywających tutaj w wyniku kolejnych, nowych podziałów administracyjnych.
Po 1945 roku nikt oficjalnie w Olecku nie określał barbarzyńcami ani tych, co pozostali, ani tych co miasto zamieszkiwali na nowo. Jedynie szabrownicy byli zmorą, czy jednak tak było naprawdę, wtedy, gdy wybory i postępowania nie należały do najłatwiejszych, bo dusze ludzi wypełnione były emocjami odwetowymi oraz przemożną chęcią rozpoczęcia wszystkiego od nowa? Czy zawsze wobec autochtonów postępowaliśmy jak należy, zaś autochtoni ? jak to było z nimi? Zapewne wtedy nic nie było oczywiste, ale to niewiele aktualnie wyjaśnia. Walka o przetrwanie trwała długo, a dziś każda ze stron ma jej swoje wersje, zaś historia toczy się dalej.
Dziś żyjemy w spokojnym w miarę mieście, a barbarzyńca to człowiek bez kultury, o patologicznych zachowaniach. Określamy go po tym, jak traktuje siebie, innych ludzi i zwierzęta. Nie odnosi się to pojęcie do konkretnych ludzi i nacji. Rewidując historię zdajemy sobie sprawę, że barbarzyńcą może być ten, który jest zagrożeniem będąc agresorem, ale i ten, który przed zagrożeniem stara się siebie chronić. Zezwierzęcenie i bezsilność w jednym. Wszystko zależy od interpretacji i stopnia cywilizacji, a więc zdolności jednostek do samodzielnego myślenia. Okolice Olecka już we wczesnym średniowieczu leżały na pograniczu plemiennym i wynikały z tego liczne kłopoty. Czyżby ludy zamieszkujące te ziemie zawsze miały ponosić tego jakieś konsekwencje? Jeśli nie będą samodzielnie myśleć, to pewnie tak będzie. A wtedy pojęcie barbarzyńcy znów będzie miało szersze znaczenie.
Ewa Kozłowska
[Tygodnik Olecki 7/683]