Lecą te tygodnie, lecą godziny, lecą minuty...

15.09.2006

 Lecą te tygodnie, lecą godziny, lecą minuty... Tak, sekundy też lecą. Znów kolejny tydzień za nami. Można spokojnie usiąść i podsumować to czego byliśmy świadkami. Możemy to zrobić spokojnie i bardzo uważnie przyjrzeć się każdej ze spraw. Lubię tak sobie na zimno przemyśleć wszystko to widziałem i słyszałem.

Takie hobby. Bo przecież jak człowiek zacząłby tak wszystko przejmować zgodnie z życzeniami jak chcą nam przekazać media – to przecież rzeczywiście można dostać cholery. Dlatego wielu ludziom nie polecam ani oglądania telewizji, słuchania radia czy czytania gazet. Bo to może podnieść im ciśnienie i przez to utrudnia zrozumienie mechanizmów działania świata. Wobec tego róbmy to na zimno i myśląc.
A co takiego stało się ciekawego w polityce i nie tylko. Choć głównie w polityce. Po pierwsze zakończył się proces lustracyjny prof. Zyty Gilowskiej. Niby nic i na zdrowy rozsądek praktycznie wyglądało to na „aferę szytą grubymi nićmi”, ale dla wielu było to walką o „twarz”. „Twarz” chciał zachować Rzecznik Interesu Publicznego, który oskarżył Gilowską o to, że współpracowała z SB. TW „Beata” był tylko pomysłem jakiegoś nieudacznika ze Służby Bezpieczeństwa, który chciał wykazać się przed przełożonymi i wykorzystując prywatne rodzinne spotkania, gdzie jak wiadomo były „nocne Polaków rozmowy” były na porządku wieczornym. Najbardziej drażliwą kwestią procesu był wyrok. Oczywiście wyrok uniewinniający i stwierdzający, że pani profesor nie była TW „Beata”. Oburzenie wywołało jednak uzasadnienie wyroku. Pani sędzia praktycznie stwierdza, że bardzo żałuje, że nie można niczego dowieść... Skandal! Tak jakby inny sąd stwierdził, że oskarżony jest niewinny zarzucanego mu przestępstwa bo bardzo żałuje, że nie można tego oskarżonemu udowodnić. I to wszystko w sytuacji gdy oskarżony jest rzeczywiście bogu ducha winnym człowiekiem, sądzonym tylko dlatego, że jakiś nieudacznik śledczy czy prokurator na siłę chciał osiągnąć sukces. Pan Prezydent RP wyraził swoje oburzenie tak sformułowanym uzasadnieniem wyroku co wywołało kolejną burzę, że atakuje niezawisły sąd.

 

 

 

 

Okazuje się, że wg wielu sąd i wyroki sądowe mogą być elementem debat i krytyki, ale nie ma do tego głowa państwa. Jeden z oburzonych, Bronisław Komorowski, z troską w oczach krzyczał i krytykował to że krytykuje się sędziów i wyroki. W sumie to można powiedzieć: zapomniał wół jak cielęciem był. Sam nie tak dawno poddawał krytyce i to sięgając po słowa ostrzejsze niż Prezydent w stosunku do jednego sędziego. Ale zostawmy to... Sprawa Edyty Gilowskiej pozostała zamknięta. Teraz zobaczymy czy wróci do rządu.
Druga sprawa. „Rzeczpospolita” napisała lub zasugerowała, że legenda podziemia antykomunistycznego Jacek Kuroń rozmawiał czy też kontaktował się z SB w sprawie porozumienia politycznego. Od razu szum się zrobił wielki. Pałeczkę podniosło dwóch młodzieńców z LPR, którzy chyba w odruch autoreklamy i zaistnienia medialnego od razu oskarżyli Kuronia o kolaborację... Paranoja.

Oczywiście sprawa oparła się o przewodniczącego LPR Romana Giertycha. Wiadomo, że ten nie zgadzał się z wizją działań Jacka Kuronia i zawsze negatywnie wypowiadał się o jego działalności. No cóż, w tym kraju nie ma obowiązku szanować autorytety, zwłaszcza, że nie wszyscy za takie je uważają. Giertrych powiedział co powiedział, ale zhumanizowane i tolerancyjne towarzystwo z mediów i odpowiednich partii opozycyjnych od razu chwyciło się o część wypowiedzi, która akurat im pasowała do ataku. Takie to łagodne i tolerancyjnie nastawione towarzystwo. Z jednej strony „towarzystwo inteligencko-autoryteckie” silnie broni wartości takich jak wolność słowa, wypowiedzi itd., a z drugiej krwawo atakuje tych co nie myśli i nie mówi tak jak oni. Wspaniała postawa. Nazywam to metodą: bij i krzycz, że biją! Wiadomo: wolność słowa, wypowiedzi, poglądów itd. jest przywilejem tylko dla jednej grupy ludzi o wiadomych poglądach i spojrzeniu na rzeczywistość. Zadziwiające, że rzucając hasła o argumentach sami nie chcą ich słuchać! To już kiedyś stwierdził sam Jan Maria Rokita – on nie musi opierać swoich wypowiedzi na argumentach, bo argumenty musi przedstawić druga strona. Dziwne myślenie... Kalego. „Jak Kali ukraść krowę – to dobry uczynek. Jak Kalemu ukraść krowę – zły”.
Trzecia sprawa. Spot reklamowy partii. Jeśli komuś podoba się reklamówka, w której na końcu występuje Donald Tusk to gratuluję. Podobnie jak dotychczasowy program partii PO opierający się na założeniu „aby tylko przeciwstawić się PiSowi” i „Przeciw PiSowi” - to reklamówka jest dalszym rozwinięciem tego „programu”. A głównym punktem jest „występujemy przyciwko PiSowi”. Dla mnie to dalsza część dmuchania tego balonu z hasłami i sloganami. I powtórzę to kolejny raz: to, że chce się zniszczyć jakąś partię, do której ma się żal, że nie oddała władzy po wygranych przez siebie wyborach to za mało by rządzić.
Teraz poważnie. Pięć lat temu, 11 września 2001 roku świat stał się inny. Trochę inaczej patrzymy na wszystko co nas otacza. Należy pamiętać, że ludzie, którzy uważają się za najlepszych bo tylko oni mają prawo do prawdy i wiarygodności nie mają monopolu na to co sami mówią. A czasem są po prostu niebezpieczni. Więc uważajcie na ludzi, którzy mówią i piszą, że mają rację, a ci co nie myślą tak jak oni są fanatykami, głupcami, niedojrzałymi smarkaczami czy nietolerancyjnymi nacjonalistami. Ci co tak twierdzą sami powinni się zastanowić czy nie są tym co zarzucają innym. Wielu fanatyków, którzy w chorym czy błędnym zrozumieniu swojej wiary chcą odbierać życie innym niewiele się różni od tych co uważają, że tylko oni mają rację w tym co twierdzą i mówią.
Czasem fajnie jest mieć świadomość, że możemy się mylić, a inni też mają rację.
 

PAC

Ostatnia aktualizacja: 16 września 2006 w@m

Drukuj Wydrukuj tę stronę