Mamy piękną i mroźną zimę.

12.02.2005

  Powiedzmy sobie szczerze: MAMY PIĘKNĄ I MROŹNĄ ZIMĘ! Jak z obrazka... Lód na jeziorze, piękne zaspy śniegu, białe czapy na drzewach i śliczne sople na dachach. BAJKA! Jeszcze parę dni i w sądach pracy wylądują pozwy na pracodawców za pracę w skrajnie trudnych warunkach. Praca na takim mrozie może być bardzo nieprzyjemna. Oczywiście do sądu możemy zanieść jako dowód termometr z ostatnim wskazaniem wysokości (niskości) mrozu! Tylko trzeba taki termometr zanieść na rozprawę w termosie. 

Tak więc sprawa zimy i mrozów jest już załatwiona.Teraz tylko trzeba przeżyć pierwsze w tym roku przeziębienie. Może być grypa lub angina, do wyboru – niepotrzebne skreślić. I już wszystkie atrakcje zimowe zaliczymy. Możemy co prawda rozbudować naszą listę o salto śmierci z potrójną śrubą na lodowisku lub jakiejś zjeżdżalni, tylko po co tak się wysilać. Wiosną też trochę popada śnieg i na pewno nie stracimy okazji do wywinięcia niejednego orła na śliskiej nawierzchni (proszę powtórzyć głośno trzy razy). 
Jak już nam się znudzi śnieg, lód i mróz, to możemy sobie odpocząć przed telewizorem oglądając dowolny odcinek z dowolnej komisji specjalnej. Realizatorom tak się podoba tego typu reality show, że już szykują pomysły na następne komisje. Co prawda każda z tych komisji przypomina raczej oprawą graficzną “Ostatnią Wieczerzę” Leonardo da Vinci, ale może ze względu na tak niskie koszy i wielką oglądalność cieszy się to taką popularnością w wielu telewizjach. W moim telewizorze to nieraz mam wrażenie, że relacje z komisji są na każdym kanale prócz VIVA i TVN Meteo. Nie wiem jak Państwo, ale ja uważam, że powinno przydzielić się jedną komisję specjalną jednemu kanałowi telewizyjnemu. Trzeba by jakoś wtedy podzielić te komisje tematycznie, aby odpowiadały praktycznie każdej grupie społecznej i politycznej. A tak panuje bałagan i wszystkie stacje nadają to samo. Jakby ustawić obok siebie kilkanaście telewizorów i włączyć wszystkie relacje równocześnie to oglądający miałby wrażenie trójwymiarowości, przestrzennego obrazu i czułby się jakby uczestniczył w tej komisji na żywo. Japonia tego nie ma co my! 

 

A jak tam Państwa obecność na liście Wildsteina? Nie ma? Słabo... Jest wielu takich co mają za złe, że nie znaleźli się na tej liście. Chyba najbardziej niezadowoleni są Kowalscy i Nowaki. To trzeba mieć pecha by przy takiej ilości takich samych nazwisk i imion nie znaleźć siebie. Ja siebie też nie znalazłem. No cóż lista jest tylko do roku 1983. 

Ale za to jest kilka znajomych nazwisk i imion z naszego grajdołka. Jednak to pewnie tylko zbieg okoliczności. Lista jest długa i zastanawia mnie jedno: jak ludzie rozpoznają tam swoje imiona, nazwiska i są pewni, że to chodzi właśnie o nich? Przecież takie samo nazwisko i imię może mieć kilka, kilkanaście i kilkadziesiąt osób! Tak na przykład widnieje tam nazwisko naszego szefa wywiadu wojskowego... 

Tylko on sam przyznał, że ludzi o takim samym nazwisku i imieniu jak on w Polsce jest prawie 60! Ale niektórzy bezbłędnie rozpoznają swoje osoby i od razu podnoszą krzyk, że nie byli ani pracownikami SB, ani Tajnymi Współpracownikami, ani sprzątaczkami w MSW! Jeśli nie byli – to po co się odzywają? Jeżeli mają czyste sumienia to nawet nie powinni brać pod uwagę faktu zaistnienia tam własnego nazwiska! To wygląda tak jakby złodziej ukradł czapkę i zaczął krzyczeć: ŁAPAĆ ZŁODZIEJA! I znowu padają pytania: po co to, na co, komu to potrzebne? Po co robić znowu polowanie na czarownice... 
Tu tylko mogę zacytować klasyka: polowanie na czarownice? Czemu nie! Przecież te czarownice polowały na ludzi ponad 40 lat! Pan Bóg nierychliwy, ale też sobie lubi przyjemność zrobić! Trzeba było te czarownice powbijać na miotły 15 lat temu i dziś nie byłoby o nich ani widu, ani słychu! Bandytyzm jest ścigany prawem ponad 20 lat, dlaczego tak wielu bandytom mamy odpuścić ich złodziejską przeszłość, pozwolić im żyć dzięki temu co zyskali na swojej pozycji społecznej przed 1989 rokiem? 
Niewielu już dziś pamięta dwa pierwsze lata po 1989 roku, jak te kundle latały po Komitetach Obywatelskich “Solidarności” i skamlały o łaskę aportując na każde polecenie! Dziś główki się popodnosiły i znowu mają twarde i mocne karki... Najwyższa pora przypomnieć flanelciom* gdzie ich miejsce i to, że udzieliło im się ludzkiej i chrześcijańskiej amnestii, a teraz znowu zaczynają się odgryzać... DO BUDY! Już pora na lustrację i trzeba skończyć z przeglądaniem się w lusterkach!
Acha... Walentynki! Fajne święto jak na uczczenie faceta, który zginął w strasznych męczarniach! 
* - zdrobnienie od słowa szmata.

TO 6 (372), 9 lutego 2005 r.

Ostatnia aktualizacja: 13 lutego 2005 w@m

Drukuj Wydrukuj tę stronę