Historia to ciąg zdarzeń...

2.01.2004

 Ze Zdzisławem Bereśniewiczem rozmawiał Bogusław Marek Borawski.
Bogusław Marek Borawski: - Proszę wyjaśnić genezę powstania rotundy w parku.
Zdzisław Bereśniewicz: - Często podaje się, że pomnik (obecnie niekompletny) w parku, kiedyś imienia Świerczewskiego, obecnie Sportu i Rekreacji był wystawiony z okazji wygrania plebiscytu. To nieprawda. Jest to pomnik wystawiony w 1927 roku poległym w I wojnie światowej. Pomnik plebiscytowy stał naprzeciwko starego ratusza. Rotunda w parku jest typowym pomnikiem ku czci poległych na tym terenie. Ale nie tak jak niektórzy piszą, że pod Tannenbergiem. Tutaj ta bitwa nie miała miejsca. Od nas do Tanenbergu jest około 200km.
BMB: -Była to jedna z największych bitew I wojny światowej.
ZB: -Tak. Po stronie rosyjskiej dowodził gen. Samsonow, a po niemieckiej gen. Hindenburg. Pod Olsztynkiem stało mauzoleum ku czci poległych w tamtej bitwie. Pisze się, że pomnik w Olecku jest mauzoleum. To też nieprawda. Pomiędzy mauzoleum a pomnikiem jest taka sama różnica jak pomiędzy łąką a cmentarzem. W mauzoleum składa się czyjeś prochy. Pomnik w parku jest tylko miejscem pamięci. Niczym więcej!
BMB: - Zbulwersował Pana artykuł, a właściwie list do redakcji, który zamieścił „Tygodnik Olecki”. Nosił on tytuł „Brak sumienia”
ZB: - To był artykuł, który mnie do tego stopnia poruszył, że postanowiłem zabrać głos w tej sprawie. Nie lubię się wychylać. Robię swoje i w porządku. Tutaj ten człowiek, który nie podpisał się...
BMB: -Podpisał się, ale zastrzegł imię i nazwisko oraz adres do wiadomości redakcji.
ZB: - Uważam, że jeśli się kogoś krytykuje, to trzeba to robić z otwartą przyłbicą. Inaczej jest to takie obszczekiwanie zza węgła. Czytam w tym liście, że pomnik w centrum został zniszczony przez oleckich wandali (w domyśle burmistrz).Są to ostre słowa. Chciałbym te nieporozumienia wyjaśnić i niektóre tezy wyprostować. W liście napisano, że restauracja pomnika kosztowała 330 000 zł. To nieprawda. Tyle kosztowało uporządkowanie cmentarza, ale nie pomnika. Całość tych kosztów poniosła strona niemiecka. Ile pomnik kosztował? W Olecku wiem to tylko ja, ponieważ to ja, dysponując niezbędną dokumentacją źródłową, od początku do końca tym się zajmowałem.
BMB: -Pomnik, który obecnie znajduje się na cmentarzu ewangelickim, ma bardzo bogatą historię.
ZB: - Tak. Ta najbardziej nam bliska zaczęła się z chwilą, kiedy architekt, ś.p. Janusz Pawłowski (były przewodniczący Rady Miejskiej) podjął temat, że trzeba znaleźć miejsce, gdzie będą odbywać się ważniejsze uroczystości miejskie. Janusz Pawłowski uważał, że pomnik stojący na Placu Wolności należy zdemontować. Na miejscu tym zaś, wg niego, powinien powstać odpowiadający naszej kulturze, pomnik upamiętniający wszystkich mieszkańców miasta. Od XVI wieku po dzień dzisiejszy. Wtedy byłem innego zdania. Dziś decyzji tej przyznaję bezwzględną rację. Taki pomnik stał się bezkonfliktowy dla wszystkich możliwych stron. Z zamierzeniem tym nie miał nic wspólnego obecny burmistrz – jego wtedy we władzach miejskich Olecka nie było.
BMB: - No, ale pomnik trzeba było rozebrać?
ZB: Uważam, że zdemontowanego z centrum miasta obelisku nie można nazwać pomnikiem historycznym. Tutaj chciałbym podać dla lepszego zrozumienia hipotetyczny przykład odwracając sytuację. Na przykład: W Grodnie przed wojną stał obelisk, na którym stało popiersie Józefa Piłsudskiego. Po wojnie Rosjanie na miejscu popiersia postawili gwiazdę. Po przemianach władze postanowiły zdemontować pomnik i postawić obelisk upamiętniający wszystkich mieszkańców Grodna. No i znalazł się miejscowy „historyk” lub prowokator, który napisał do byłych mieszkańców Grodna mieszkających w Polsce, by się tym zamiarom sprzeciwili. Przecież to prowokacja albo głupota. Tak postąpił Zbigniew Sienkiewicz pisząc donos do Stowarzyszenia Treuburczyków. Zarzucił w tym liście władzom miejskim, że postępują jak barbarzyńcy, niszcząc pomnik. Niemcy byli tym faktem bardzo zbulwersowani. Rozmawiałem z nimi na ten temat długo. Czytałem ten donos.
BMB: - Jaka była reakcja strony niemieckiej?
ZB: - Brzydzą się donosicielstwem.Oni potraktowali ten list negatywnie. Uważali i nadal uważają, że ten pomnik należało rozebrać, ale to nasza wewnętrzna sprawa. Zmiana symboli w 1947 roku była jego profanacją i nie odpowiadała prawdzie historycznej.
BMB: - Czyli pomnik sprzed rozbiórki z historią Niemców nie miał nic wspólnego?
ZB: - Oczywiście.
BMB: - A z naszą też mało?
ZB: - Właśnie. Historia to jest ciąg zdarzeń i uwarunkowań, w jakich one przebiegały. Trzeba sobie przypomnieć co było tutaj w 1945-47 roku. Tutaj przyjechali ludzie zza Buga, którzy stracili swoją Ojczyznę. Przyjechali z obozów koncentracyjnych, z robót w Niemczech, osadnicy wojskowi. Ci ludzie do pozostałości po Niemcach mieli specyficzny stosunek. Ja się im nie dziwię, a wręcz rozumiem. Oni nie chcieli symboli niemieckich. Dużo przecierpieli. To w takim działaniu jak budowa nowego pomnika chcieli odbudować swoją godność, tylko że była to prowizorka. Przeróbka pomnika w takim kształcie i formie była obca naszej kulturze.
BMB: - Starano się zatrzeć ślady niemieckości tych ziem?
ZB: - Tak! Ja mam pytanie w związku z tą całą aferą wokół pomnika. Czy ci, którzy tak ostro domagają się poszanowania dla historii, chcą, by wróciła stara nazwa Placu Wolności – Adolf Hitler Platz? Tak się nazywał przed wojną! Pan Sienkiewicz w jednym ze swych artykułów pisze, że „mówienie o faktach historycznych wymaga od autora samodyscypliny i oparcia się na dokumentach i relacjach świadków, bądź też na doświadczeniu własnym. Uważam, że posunięciem nieprzemyślanym i niestosownym jest wysuwanie własnych wyobrażeń jako udowodnionych faktów historycznych”. Dalej w tym artykule pisze, że pomnik ów dźwigał popiersie Wilhelma lub Bismarcka. A to jest właśnie własne wyobrażenie, gdyż żadne źródło nie mogło i nie poddaje takiej formy pomnika w Olecku.
BMB: - Świadkowie, którzy przybyli tu zaraz po wojnie, twierdzą, że pomnik wyglądał tak jak odtworzony w chwili obecnej.
ZB: -Tak. Miałem okazję przed laty rozmawiać z Panem Lubieżyńskim oraz z człowiekiem, który organizował ze strony polskiej plebiscyt. Obaj wtedy opisali pomnik – dokładnie tak jak teraz wygląda. Autor artykułu z „Tygodnika Oleckiego” (nr 44) wymienia trzy nazwiska najbardziej zasłużonych w sprawie budowy pomnika: Zbigniewa Sienkiewicza, Marka Pacyńskiego i Franciszka Piertołaja. Oświadczam,iż żadna z tych osób nawet nie skontaktowała się w tej sprawie ze mną lub urzędem, żeby w jakiś sposób wspomóc restaurację pomnika. A w paru artykułach były wzmianki o tym przedsięwzięciu.
BMB: - Z tego wynika, że nie od dziś zajmuje się Pan sprawą pomnika i cmentarza ewangelickiego?
ZB: - Tak. Interesuję się czynnie tym problemem już cztery lata. Ponieważ posiadam spore archiwum, Niemcy nawiązali ze mną kontakt. Pierwszy raz zostałem zaproszony na zjazd do Opladen cztery lata temu. Przed wyjazdem spotkałem się z burmistrzem. Pokazałem zaproszenie i oznajmiłem, że chciałbym zrobić coś dla miasta. Burmistrz bardzo ucieszył się, gdyż Niemcy nie odpisali na żaden z dwóch listów, które wysłał z propozycją współpracy. Będąc na zjeździe zaproponowałem stronie niemieckiej jako pierwsze wspólne działanie uporządkowanie cmentarza ewangelickiego i sprawę pomnika. Było to pierwsze nieoficjalne spotkanie w celu przełamania lodów i oni przystali na tę propozycję. Nie wszyscy Niemcy chcieli się angażować w ten projekt. Były głosy czy my tak uporządkowany cmentarz uszanujemy, czy warto z ich strony wkładać w te przedsięwzięcie pieniądze, czy warto nawiązywać z nami kontakty. To stowarzyszenie utrzymuje się ze składek i bardzo dokładnie analizuje celowość wydatków. Po powrocie do Polski i rozmowie z burmistrzem Olszewskim doszliśmy do wniosku, że byłoby dobrze zdemontowany pomnik z centrum miasta umieścić na cmentarzu ewangelickim. Byłem za tym, aby postawić tam sam obelisk z informacją co to jest i datą. Jednak na wniosek konserwatora zabytków, Adama Żywiczyńskiego, którego tak pan Sienkiewicz krytykował, ten pomnik wrócił do pierwotnej formy. Nie wyobrażam sobie, aby pomnik w takiej formie stał w centrum Olecka.

 


 

 

BMB: - Chciałbym wrócić do wątku z Panem Pawłowskim.
ZB: - Janusz Pawłowski był inicjatorem zdemontowania pomnika i w jego miejscu postawienia zupełnie nowego, oddającego cześć mieszkańcom Olecka od jego powstanie po dzień dzisiejszy. Jednak w pierwszej Radzie to nie przeszło. Wniosek był za śmiały. Nie było pieniędzy na realizację tego pomysłu. Chciałbym przypomnieć w tym miejscu, że przez pewien czas ani ówczesny burmistrz, Wojciech Kot, nie brał za swoją prace pieniędzy, ani Janusz Pawłowski, a radni zrezygnowali z diet. Sądzę,że wtedy zaoszczędzone pieniądze starczyłyby na postawienie tego pomnika. Myślę, że żaden z tamtych radnych nie będzie na takie stwierdzenie protestował. Bo postawienie obecnego pomnika na Placu Wolności kosztowało 12 tys. zł. Nie było tutaj żadnego nadużycia władzy. Dopiero Wacław Olszewski doprowadził tę sprawę do końca i chwała mu za to. Myślę, że duży wpływ na ustawienie nowego pomnika w centrum miał Zygmunt Łoś, który był przyjacielem Janusza Pawłowskiego. On uważał zrealizowanie tego zamierzenia jako wypełnienie testamentu.
BMB: - A jakie zdanie na ten temat ma strona niemiecka?
ZB: - Pozytywne. Ostatni raz spotkałem się z Panem Matthee 8 grudnia 2003r. Spędziłem z nim wiele godzin na dyskusji. Wspomniał delikatnie, że całe archiwum z Oplden powinno znaleźć się w Olecku. Dowodzi to niezbicie, że Niemcy z aprobatą patrzą na działania władz miejskich.
BMB: - To wiele wyjaśnia! Rozumiem, że ustawienie tego pomnika na cmentarzu ewangelickim doprowadziło do takiego wstępnego pojednania?
ZB: - Tak! Tym bardziej, że ciężko było przełamać opór niektórych byłych mieszkańców Olecka.
BMB: - To jest już akt polityczny!
ZB: - Oczywiście! Zależało mi nie tyle na odbudowie pomnika czy uporządkowaniu tego cmentarza, ile na zmianie myślenia niektórych byłych i obecnych mieszkańców naszego miasta. Wychowanie dla poszanowania tradycji, tolerancji i historii jest bardzo ważne. Kiedy wokół cmentarza zaczęło coś się dziać, strona niemiecka zaczęła postrzegać nas inaczej – jak cywilizowany naród, który po obaleniu komuny próbuje dojść do siebie.
BMB: - Tak, przecież teraz w Polsce tworzy się nowa warstwa inteligencji.
ZB: -Tak! Właśnie. Niemcy dopiero teraz dostrzegają, że oprócz cinkciarzy, handlarzy i nielegalnych pracowników jest też i inteligencja. To już jest diametralnie inne myślenie o Polsce i Polakach.
BMB: - Wspomniał pan o udziale Marka Pacyńskiego w sprawie pomnika.
ZB: - Marek Pacyński napisał artykuł, a w nim zawarł informację, że pomnik został wystawiony przez NKWD. Jakoby wieńczyła go gwiazda. I temu człowiekowi chciałbym podziękować.On był takim detonatorem i dał argumenty i dla konserwatora i dla władz, że nadszedł czas, żeby rozwiązać ten problem i zakończyć spekulacje na ten temat. 
BMB: - Miałem kilka telefonów co do miejsca wywiezienia prochów żołnierzy sowieckich.
ZB: - Nie zostały one wywiezione do Wronek koło Gołdapi, ale w kierunku Raczek. Przede wszystkim nie było tam kilkuset żołnierzy, jak pisze Sienkiewicz (TO, nr 15) , ale kilkunastu (ew. kilkudziesięciu) poległych Rosjan. Tylko, że część z nich zginęła przez miny, część zapiło się skażonym bimbrem. Na terenie powiatu oleckiego nie było walk między wojskiem rosyjskim a niemieckim, więc nie mogli zginąć w walce. Kiedy była ekshumacja zwłok, byłem dzieckiem w wieku przedszkolnym i widziałem jak trumny ustawione na otwartych skrzyniach samochodów z Placu Wolności ulicą Nocznickiego i Kościuszki były wywożone z Olecka do Suwałk lub do Augustowa.
BMB: - Czy sądzi pan,że historia pomnika już się skończyła?
ZB: - Mam nadzieję, że tak, ale chciałbym powiedzieć jedno.Uważam, że burmistrzowi Olszewskiemu wyrządzono wielką krzywdę pomawiając go o zniszczenie pomnika. Uważam, że burmistrz i Pan Matthee są to ludzie, dzięki którym uporządkowano cmentarz i odtworzono pomnik poświęcony olecczanom poległym w kampaniach austriackiej i francuskiej. Bez zaangażowania jednego czy drugiego byłoby to niemożliwe. Moja rola nie była decydująca, ponieważ ja, znając miejscowe uwarunkowania jak i oczekiwania Niemców, byłem w zasadzie łącznikiem w tym przedsięwzięciu.
BMB: - Wróćmy jeszcze do wypowiedzi Pana Matthee o przeniesieniu archiwum z Opladen do Olecka.
ZB: - Do tej decyzji trzeba było go przekonać. Właśnie podczas ostatniej rozmowy Pan Matthee powiedział, że uważa, iż jedynym miejscem dla archiwum jest Olecko – miejsce, gdzie te dokumenty powstały. I dobrze by było, aby tak się stało. Niemcy są zainteresowani jednocześnie „starym ratuszem” (byłe przedszkole). Tam mogłaby się znaleźć i biblioteka miejska i archiwum Olecka. Ja natomiast uważam, że my na dzień dzisiejszy nie jesteśmy przygotowani do przyjęcia tego archiwum. Nie chodzi o pomieszczenie, ale o historyka, profesjonalistę z prawdziwego zdarzenia, który zna biegle niemiecki. Archiwum to musi być bowiem dostępne dla wszystkich. No i pozostaje otwarta sprawa zabezpieczenia zbiorów. Archiwum przy bibliotece to dobry pomysł – nie wymagałoby zwiększenia etatów.
BMB: - Myślę, że jest to w granicach możliwości miasta.
ZB: - Tak.To nie jest coś bardzo drogiego.
BMB: - Patrząc na to, co dzieje się w propagowaniu kultury przez miasto, jest to całkiem dobre przedsięwzięcie. W tej chwili dzięki temu,że burmistrz i Rada Miejska interesują się rozwojem kultury, Olecko stało się stolicą kulturalną regionu.
ZB: - I jaka to jest reklama z takiego przedsięwzięcia? W tej chwili jesteśmy dużo z przodu przed innymi, bo nie wiem czy któreś z polskich miast ściągnęło archiwum z Niemiec. A jeszcze niedawno byliśmy jedynym miastem, które nie nawiązało kontaktu z byłymi mieszkańcami tych ziem.
BMB: - A co dalej z cmentarzem ewangelickim?
ZB: - Wiosną porządkowanie cmentarza zostanie zakończone. Jednak jestem zbulwersowany jedną rzeczą. Zginęło bardzo dużo nasadzeń: cisów i tui. Ponad połowa drzew została skradziona.
BMB: - Kradną wszędzie!
ZB: - Tak. Ja Niemcom wyjaśniłem, że kradną nie tylko na cmentarzu.
BMB: - Ostatnia sprawa„hien cmentarnych” zakończyła się wyrokami 2 lat pozbawienia wolności. Może to odstraszy złodziei?
ZB: - Zespół Szkół Licealnych i Zawodowych przyjął na siebie opiekę nad cmentarzem. To też budująca sprawa. Niemcy nawiązują z tą szkołą kontakt dzięki dyr. Beacie Stypułkowskiej.
A na zakończenie całą tę „aferę” z pomnikiem można streścić jednym zdaniem: „Psy szczekały, a karawana jechała dalej”.
Obecnie zaczęła się w tym samym stylu następna „afera” o ścieżkę dookoła jeziora. Pragnę przypomnieć, że pomysłodawcą ścieżki przed wielu laty był ś.p. Janusz Pawłowski. Obecnie „aferę” wokół ścieżki rozpętał ten sam autor, jak w przypadku pomnika. Tym razem występuje w roli „ekologa”. Mam nadzieję, że i zakończenie sprawy będzie podobne.
BMB: - Dziękuję za wywiad.

„TO” nr 53(314) z dnia 31 grudnia 2003 r.

Ostatnia aktualizacja: 02 stycznia 2004 w@m

Drukuj Wydrukuj tę stronę