Wieliczki. Podwyżka bez zapowiedzi.

23.01.2004

  Od pierwszego stycznia wzrosła o sto procent opłata stała za pobyt dziecka w przedszkolu samorządowym. Podwyżka nie została wcześniej zapowiedziana i dotyczy rodziców maluchów , poniżej szóstego roku życia. Reakcja rodziców była natychmiastowa. Dziesięcioro dzieci już nie chodzi do przedszkola.

- Nie stać nas na takie opłaty. Nagle z pięćdziesięciu złotych zrobiło się sto. Poza tym nikt nas oficjalnie o takich planach wcześniej nie informował- mówią zbulwersowani rodzice - nikt się z nami nie liczy. Pewnie gmina chce się pozbyć problemu utrzymania przedszkola i robi to po cichu. Pusty budynek można przecież łatwo sprzedać. Nikt nie będzie protestował.
Te informacje dementuje Barbara Bogucka, dyrektorka przedszkola.
- Rzeczywiście opłata dla dzieci trzy, cztero i pięcioletnich wzrosła o sto procent i rodzice zabrali dziesięcioro dzieci z naszej placówki, ale nie grozi nam likwidacja. Spora grupa pozostała. Mamy bardzo dużo sześciolatków, bo aż czterdziestu jeden oraz siedmioro maluchów. Gdyby nawet w przyszłości doszło do likwidacji przedszkola, to oddziały zerowe przeszłyby pod administrację szkolną. 

 

Zerówki działałyby w strukturach szkolnych.
W podobnym tonie wypowiada się Jan Jakimowicz, wójt gminy Wieliczki.
- To są tylko plotki, o żadnej likwidacji nie ma mowy- mówi J. Jakimowicz. – Nawet gdybyśmy chcieli przenieść zerówki do innych pomieszczeń, nie jest to możliwe, bo ich po prostu nie mamy. Poza tym remontowaliśmy przedszkole przez dwa lata, m.in. kuchnię i sanitariaty. W tym roku mamy zamiar wymienić wszystkie okna. Nie po to , by likwidować przedszkole. Jeśli natomiast chodzi o podwyżkę, to uważam, że sto złotych to nie jest wygórowana suma za pobyt dziecka w przedszkolu. W mieście opłaty są jeszcze wyższe, a pensje pracowników na podobnym poziomie. 
Kobiety, których dzieci jeszcze do niedawna przyjeżdżały do placówki w Wieliczkach, są rozgoryczone.
- Dlaczego dzieli się dzieci na lepsze i gorsze; te z zerówki, które chodzą do przedszkola za darmo i te, za które trzeba płacić aż sto złotych - dodają matki pięciolatków.- A my kupiłyśmy naszym dzieciom książki i teraz one nie przydadzą się do niczego. 
- Głównym dążeniem oświaty jest wyrównywanie szans z różnych środowisk
- komentuje nauczycielka, z terenu gminy Wieliczki, dobrze znająca tutejsze środowisko. - Takie działania władz samorządowych wymusiły na rodzicach maluchów pozostawienie ich w domach. Sytuacja ta nie sprzyja uspołecznieniu dzieci, a co za tym idzie nie ułatwia łatwiejszego startu w szkole.
- Rzeczywiście, maluchy które uczęszczają do przedszkola rozwijają się zupełnie inaczej od tych, które przebywają w tym czasie w domach- stwierdza B. Bogucka. – Z takim dzieckiem pracuje się zupełnie inaczej w zerówce i klasach młodszych szkoły podstawowej. 

fot. Jacek Mikołajczak, wspolczesna1@wp.pl 

 

 

 

Ostatnia aktualizacja: 30 stycznia 2004 w@m

Drukuj Wydrukuj tę stronę