Wędkarzy nie stać na opłacenie składek

20.01.2004

 Koło Polskiego Związku Wędkarskiego liczyło przed trzydziestoma laty około tysiąca członków. Obecnie istnieją aż trzy takie koła, skupiające zaledwie 400 osób. 
- Wędkarstwo staje się powoli hobby dla bogatych. To bardzo ważny problem społeczny - twierdzi Edward Klimaszewski, prezes koła PZW Olecko Miasto. Miejscowy wędkarz musi odprowadzić do kasy PZW 52 zł składki członkowskiej oraz opłatę za wędkowanie - 150 na jednym jeziorze lub 220 na wszystkich jeziorach. 

Połowy na jednym akwenie są zbyt monotonne, a wokół Olecka znajduje się pięćdziesiąt dziewięć jezior, więc, żeby móc uprawiać to sympatyczne hobby, mieszkańcy powiatu oleckiego wydają rocznie prawie trzysta złotych. Do tego należy doliczyć koszty transportu i sprzętu. Zdaniem wędkarzy to szokujące ceny, zważywszy wysoki poziom bezrobocia na Mazurach.
Najwięcej wód i słone opłaty
- Żeby było śmieszniej- tu gdzie jest najwięcej wód- jest najdrożej. A powinno być odwrotnie – komentuje E. Klimaszewski.. Nie mamy jednak na to żadnego wpływu, ponieważ wody zostały wykupione przez Okręg PZW w Suwałkach i Zarząd Główny utworzył Przedsiębiorstwo Rybackie z siedzibą w Rucianem Nidzie. To oni dyktują ceny, na które nikt nie ma wpływu. 

 

 

 

 

 

 

 

 

To jest tak jak z koleją. Jak nie wychodzi na swoje z kosztami za przewozy- to podnosi ceny biletów, a wtedy w wagonie podróżuje średnio jeden człowiek. Podobnie jest i w tym przypadku; składki wzrosły, a wędkarzy ubyło. Znam takich osobiście. Jeszcze przed rokiem potrafili uiścić opłaty, a teraz ich na to nie stać. Poza tym, to że ludzie nie płacą, nie świadczy o tym, że już nie łowią. Oni zaczęli po prostu kłusować. To ogromny problem. Widzimy jedynie wierzchołek góry lodowej. 
Kłusownictwo zamiast wędkarstwa 

Zdaniem prezesa Klimaszewskiego, znaczna część byłych członków uprawia taki proceder. Pozostali przerzucili się na tzw. „bagienka karasiowe” oraz akweny prywatne. W ten sposób uniknęli znacznych opłat.
Najgorsze, że ta sytuacja dotyczy najmłodszych adeptów szkółek wędkarskich.. Członkowie PZW opiekują się dziećmi i młodzieżą. Umożliwiają zdanie egzaminów na kartę wędkarską oraz zdobycie podstawowego doświadczenia i niezbędnej wiedzy, by łowić w zgodzie z obowiązującymi przepisami.
- Dzieciaki garną się do szkółek – dodaje Klimaszewski.. To zdrowa alternatywa na mądre spędzenie czasu, czyli jak najbardziej pozytywne zjawisko. Cóż z tego, skoro później sytuacja ekonomiczna zmusza do zejścia z tej drogi.
Bez zahamowań
Kłusownicto spędza sen z powiek pracownikom gospodarstwa rybackiego w Olecku. To prawda, że opłaty nie są małe, ale przecież należy przestrzegać prawa . 
- Prowadzimy normalną gospodarkę rybacką- mówi Stanisław Konecki , dyrektor Gospodarstwa Rybackiego „Obiekt Olecko” - Od nas wymaga się dbałości o stan jezior, a jednocześnie wyników ekonomicznych.. 
Pracownicy systematycznie prowadzą akcje zarybiania okolicznych jezior, ponoszą przy tym znaczne koszty, a później zamiast przewidywanych połowów – wyciągają puste sieci.
- Ginie nam także wyposażenie – komentują rybacy. Znamy kilkadziesiąt przypadków kłusownictwa na naszych wodach, zakończonych sprawami sądowymi, z których nic nie wynika. Ci złodzieje czują się zupełnie bezkarni. Nie odławialiśmy np. sielawy, ponieważ czekaliśmy na tarło. Kłusownicy nie mieli żadnych zahamowań. Zginęło nam około trzech ton ryb. Jeśli ktoś nie jest zbójem - to nie powinien sięgać po cudzą własność! Tego procederu nic nie usprawiedliwia. 

Jacek Mikołajczak wspolczesna1@wp.pl, 0 609 800 290 
Fot. Jacek Mikołajczak

Ostatnia aktualizacja: 20 stycznia 2004 w@m

Drukuj Wydrukuj tę stronę