Ukraina...

04.12.2004

 Obserwując na bieżąco wydarzenia, jakie mają miejsce na sąsiadującej z nami Ukrainie nie mogę się powstrzymać od napisania tych kilku akapitów komentarza. Właśnie skończyło się przemówienie Lecha Wałęsy. 

Widziałem i słyszałem przemawiających Jerzego Buzka i Bronisława Komorowskiego. Słyszałem okrzyki „Polska”, „Polska”, wznoszone przez rozentuzjazmowany tłum na Placu Niepodległości w Kijowie. Pięknie. 
Mam jednak kilka wątpliwości i nie będę krył moich obaw. Czyż to nie dziwne, że przeciwko nieuczciwej grze wyborczej protestują ludzie znani jako twórcy pełnego kantów mebla zwanego „okrągłym stołem”? Ci sami ludzie, którzy prowadzili wyjątkowo nieuczciwą kampanię przed referendum w sprawie wstąpienia Polski do UE dziś stroją się w piórka obrońców uczciwości. Ci, którzy kłamali jak z nut, dziś protestują przeciwko kłamstwu. Zaiste, diabeł ubrał się w ornat i ogonem na mszę dzwoni. Wałęsa powiedział Ukraińcom, że zostawia im „bojownika o wolność” p. Bujaka. Popierając dążenia narodu ukraińskiego do posiadania własnego, uczciwego państwa, powinniśmy ostrzec ich przed zakusami Unii Europejskiej, która odbierze im to, o co tak długo walczyli – suwerenność i narzuci absurdalny system przepisów, przy pomocy których ich właśni renegaci będą zwalczać wszelkie przejawy ukraińskiej odrębności.
Jeśli chodzi o współczesną Ukrainę, to jeszcze do niedawna słyszałem, jak wielu ludzi twierdziło, że boją się tam jechać, „bo tam napadają”. Ludzie!!! Byłem tam tyle razy i jakoś nikt mnie nie napadł! Mało tego: założę się, że we Lwowie czy Kijowie jest wieczorem o wiele bezpieczniej niż w Łodzi czy Warszawie. Nie słychać bluzgów w miejscach publicznych, nie widać band rozwydrzonej, pijanej młodzieży. Wystarczy porównać polskie i ukraińskie piwiarnie: u nas ryki, bluzgi, tam normalne, spokojne rozmowy. Jeśli ktoś we Lwowie ryczy i przeklina w knajpie, to jest to z reguły polski „turysta”. Wielokrotnie byłem świadkiem sceny, kiedy to wystarczyła stanowcza reakcja dorosłego człowieka (także kobiety), by uspokoić okładających się wyrostków. Na Ukrainie szanuje się starszych. Nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek mógł pić alkohol w autobusie, trolejbusie czy tramwaju, zaczepiać pasażerów, wykrzykiwać wulgarne słowa. W razie czego milicja pojawia się błyskawicznie i równie błyskawicznie przywraca porządek. Przykład: nasi turyści jeszcze kilka lat temu byli dosłownie oblegani przez żebraków (głównie Cyganów) i drobnych złodziejaszków. Szczególnie w centrum Lwowa i pod cmentarzem Łyczakowskim. Dziś tego nie ma (jeśli już, to na lwowskiej Starówce, ale wystarczy zawołać milicjanta i natychmiast znikają). Widziałem reakcję milicji i strażników z Cmentarza. U nas zaraz podniósł by się wrzask „prawa człowieka”. Na szczęście ukraińska milicja nie zapomniała jak używać pałki i ręczę Państwu, że naprawdę na Ukrainie jest o wiele bezpieczniej niż w Polsce. Prowadziłem kiedyś wycieczkę po Lwowie. Banda żebraków i złodziejaszków nie dawała szans przewodniczce, wiec ryknąłem na nich po ukraińsku, strasząc milicją. Uciekali tak, że prawie gubili buty. Polaków się nie boją. Wiedzą, że to ludzie bez ikry.
Dochód narodowy na głowę mieszkańca Ukrainy jest ok. 78 razy niższy niż w Polsce (dane pochodzą z okresu przed wprowadzeniem podatku liniowego w wysokości 13 % i przed obniżeniem stawki VAT z 20 na 17 %. Alkohol i papierosy znacznie tańsze niż u nas, ale żywność albo w tych samych cenach albo jeszcze droższa. Nasi ludzie pytają: „jak wy żyjecie”? Kiedyś w Chocimiu powiedziałem, że w Łodzi bezrobocie wynosi 18%. Znajomi Ukraińcy tylko się roześmiali. „U nas 18 % ma pracę” – padła odpowiedź. Znam w Kamieńcu Podolskim ludzi, którzy od kilku lat dostają jakieś grosze zamiast pensji, znam ludzi, którym wypłatę dawano w wódce (pracownicy miejscowej gorzelni), którą następnie usiłowali sprzedać, by mieć na chleb. Kiedy raz dałem kiełbasę chłopakowi na parkingu, ten zrobił wielkie oczy i powiedział, że kiełbasy nie widział od 3 miesięcy. Znam rodzinę polską w Żytomierzu (dawna szlachta). Młody mężczyzna po dobrej uczelni sprzedaje warzywa na rynku, bo na szczęście posiadają z matką niewielki ogród. Taka jest Ukraina. Pośród tego wszystkiego kilkadziesiąt milionów musi żyć, wychowywać dzieci... 

 

Polscy księża na Ukrainie nie raz zapewniali mnie, że Polak nie wytrzymałby trzech miesięcy takiego życia. Ci ludzie jednak wytrzymali tyle lat. Dziś podnoszą głowy. Ktoś, kto zna Ukrainę i Ukraińców wie, jak ważną rzeczą na współczesnej Ukrainie są godność i patriotyzm. Ukrainiec może być biedny, ale czuje swoją godność. W szkołach wychowanie patriotyczne zachowuje wysoką pozycję (częstokroć niestety bazuje ono na resentymentach). Na Ukrainie nie widziałem napisów „Patriotyzm = idiotyzm”, jakie niestety, widziałem w wielu polskich miastach. 
Polacy i Ukraińcy nie znają swojej prawdziwej historii. To, co znają, to w 80 % nie historia, ale mity historyczne. Miałem okazję wielokrotnie się o tym przekonać. Dla wielu Polaków Ukraińcy to „dzicz” czy „rezuny”, dla wielu Ukraińców Polacy to „pany”, spoglądające na nich z góry, uważające ich za pańszczyźnianych chłopów. Nie raz miałem okazję przekonać się, że najmniejszy nawet wysiłek w kierunku zrozumienia tych ludzi spotyka się wręcz z entuzjazmem. Kiedy rozmawiam z nimi po ukraińsku, pękają bariery i nawet jeśli czasami brakuje mi jakiegoś słowa i przepraszam moich rozmówców, oni na to „pan, howoryte po polsku”. 
Ukraina to dziś nasz największy sąsiad. Pytam zatem: Ilu Polaków uczy się ukraińskiego? Dlaczego tego języka nie uczą w szkołach? (w języku polskim i ukraińskim ok. 17% słów brzmi tak samo!) Na Ukrainie wielu ludzi mówi po polsku albo przynajmniej rozumie, co się do nich po polsku mówi. Pracownicy przejścia granicznego w Rawie Ruskiej wielokrotnie pytali mnie, dlaczego my, Polacy, zwracamy się do nich po rosyjsku ? Wielu z nich mówi całkiem dobrze po polsku i muszę wyznać, że zawsze byli w stosunku do mnie uprzejmi. Byłem też świadkiem tego, jak zachowują się nasze służby w stosunku do Ukraińców. Widziałem, jak młody człowiek w mundurze zwracał się do starszej kobiety per „ty”: „Co tam masz, otwieraj torbę”, a wszystko to tonem żandarma. 
Z drugiej strony trzeba jednak uświadomić Rodakom, że jeszcze 8 lat temu pomiędzy Lwowem a Tarnopolem nie było ani jednej stacji benzynowej, ani jednej toalety, a jechało się 45 na godzinę. Dziś są stacje, toalety, przydrożne bary, a jechać można tyle, na ile pozwalają znaki drogowe. Ze Skały Podolskiej do Kamieńca jechało się 40 na godzinę i to slalomem, ze względu na dziury w nawierzchni. Dziś można jechać znacznie szybciej (nie będę zachęcał do łamania przepisów, więc napiszę: 70 km/godz.). Kijów posiada obwodnice, o jakich my możemy tylko pomarzyć. Z Kijowa wychodzą autostrady, jakich nie będziemy mieli za 20 lat, jeśli nie pozbędziemy się z polityki raz na zawsze tych, którzy w kolejnych wyborach od wielu lat obiecują nam cudaniewidy, by po wyborach zająć się żłobem. Niedawno otwarto autostradę Kijów – Odessa. 480 kilometrów. Roboty trwały kilka lat. Ile kilometrów autostrad oddano do użytku w Polsce w ciągu ostatnich 15 lat? Dzisiejszy Kijów to metropolia, przy której Warszawa to wieś. Iwano – Frankiwsk (Stanisławów) to prawdziwie europejskie miasto...
Ukraina to część naszej historii, Polska, to spora część historii Ukraińców. Jan Sobieski urodził się w Olesku (dziś na Ukrainie), jego główną rezydencją była Żółkiew (nie Wilanów, jak wmawiano nam za komuny), walczył na terenach obecnej Ukrainy. To tylko jeden z przykładów. Ukraińcy równie dobrze jak Polacy mogą o nim mówić „nasz król Jan III”, no bo przecież w tamtych czasach żyliśmy w jednym państwie i pod tym samym władcą! To są punkty wyjścia do wzajemnego zrozumienia. Tymczasem my zaczynamy zwykle od UPA, oni od licznych przykładów polskiego wiarołomstwa. Oto kilka przykładów tego ostatniego. Zapewniam, że jest tego o wiele więcej.
1.Unia Lubelska 1569. Obiecano (i zaprzysiężono!), że prawosławny biskup Kijowa zasiądzie w Senacie. Nuncjusz papieski rozpoczął intrygi, episkopat protestował, prawosławnego władyki do Senatu nie dopuszczono. Złamano przysięgę.
2. Unia brzeska 1596. Zygmunt III złamał kilkusetletnią tradycję Jagiellońską próbując podporządkować prawosławie Rzymowi. Wszyscy władcy polscy począwszy od Jagiełły gwarantowali przywilejami wolności ludu ruskiego, w tym wolność wyznawania prawosławia. Zaczęły się akcje odbierania cerkwi i monastyrów tym, którzy unii nie chcieli, rozpoczęło się prześladowanie tzw. „dyzunitów”. A czy biskupi uniccy (teraz przecież już katolicy) weszli do Senatu?
3.Wojna chocimska 1621. Król prosi Kozaków o pomoc, ci domagają się wolności religijnej i poszanowania dawnych swobód, gwarantowanych od wieków przez królów polskich. Przyszli, walczyli. Wystarczy zapoznać się z relacją Jakuba Sobieskiego (ojca późniejszego króla) by zrozumieć, że bez tej pomocy nie odparlibyśmy najazdu. Co usłyszeli po wojnie ? „Chamy do pługa” czy „wy, Kozacy, jesteście jak włosy i paznokcie, jak za bardzo odrośniecie, trzeba was przycinać”.
4.Wojna o Smoleńsk. Mimo wszystko znów poszli razem z Polakami. Po raz ostatni w takiej masie. Znów oddali znaczące posługi Rzeczypospolitej. Co było dalej – kolejne powstania, wzajemna rzeź.
To tylko maleńki fragment. Może kiedyś napiszę o tym książkę. My znamy sienkiewiczowską wersję „ku pokrzepieniu serc”, ale poczytajmy Kraszewskiego, a zobaczymy inny obraz.
Czy komuś się to podoba czy nie, kultury polskiej bez tego, co działo się na ziemiach obecnej Ukrainy, zrozumieć się nie da. Tak samo z Ukrainą: bez obecnej na tych ziemiach kultury polskiej historia Ukrainy będzie albo historią ludową albo fałszywą (gdzie z wybitnych Polaków robi się na siłę Ukraińców etc.) Na dłuższą metę stanu tego utrzymać się nie da. Coraz więcej Ukraińców i Polaków zaczyna to dostrzegać.
Ukraina i Polska zawsze stanowiły klucz do rosyjskiej potęgi imperialnej. Bez tych dwóch krajów Rosja jako mocarstwo istnieć nie może. W Moskwie doskonale o tym wiedzą, dlatego też w interesie Moskwy leży utrzymywanie i podtrzymywanie antagonizmów pomiędzy Polakami a Ukraińcami. Próby przejęcia strategicznych gałęzi przemysłu w Polsce (vide: afera Orlenu) i działania Rosji na Ukrainie to elementy tego samego planu. Polacy i Ukraińcy muszą zrozumieć, że ktoś zdaje się szykować nam podobny los. W interesie Polski leży popieranie niezawisłości Ukrainy, w interesie Ukrainy leży utrzymywanie ścisłych więzi z Polską, przy czym obydwa nasze kraje muszą nauczyć się utrzymywania normalnych, partnerskich stosunków z Rosją. 
Ukraińcy zdali egzamin. Są wspaniali. Zauważcie Państwo, jak wspaniale potrafili się zorganizować i to, że pomimo skali zjawiska, jak dotąd nie ma ofiar. Są w Polsce siły, podobnie jak Juszczenko i Nasza Ukraina, spychane od lat na margines życia politycznego, pozbawione dostępu do mediów, wykpiwane bądź zamilczane. Na przykład UPR. Casus Juszczenki świadczy jednak o tym, że media to nie wszystko. Poza tym Juszczenko był kiedyś premierem i wówczas dał się poznać szerokim masom społeczeństwa ukraińskiego. Kiedy odcięto go od telewizji, jego nazwisko pojawiło się na murach obok napisu „Kuczmu het” – „precz z Kuczmą”). Jak widać po rezultatach, brak dostępu do głównych mediów nie zaszkodził Juszczence i jego zwolennikom w osiągnięciu tego, co widzimy na ekranach naszych telewizorów. Ukraińcy powiedzieli dość. Dość sytuacji, w której młodzi ludzie marzą jedynie o opuszczeniu swojego kraju, w którym nie widzą dla siebie przyszłości
Obecne wydarzenia na Ukrainie mogą stać się początkiem prawdziwego zbliżenia polskoukraińskiego. Oczywiście, istnieją siły antypolskie na Ukrainie, tak, jak istnieją siły antyukraińskie w Polsce, ale uwierzcie mi Państwo, to jedynie margines. Popierajmy Ukraińców w ich dążeniach do uczciwego państwa pamiętając wszakże, że my sami w takowym nie żyjemy. Popierając słuszne dążenia sąsiadów zacznijmy wreszcie my sami walczyć o państwo uczciwe, zacznijmy wreszcie „kasować” w wyborach politykówkrętaczy, politykówłgarzy, politykówzłodziei. Poczujmy się OBYWATELAMI.


Jan Przybył

Ostatnia aktualizacja: 06 grudnia 2004 w@m

Drukuj Wydrukuj tę stronę