Chwila - fotografie Marka Wajdy

20.11.2003

 
Rewolucyjnym kierunkiem w sztuce XX wieku, chociaż niedocenianym przez krytykę, był hiperrealizm (fotorealizm). Okazało się bowiem, że obraz może spełniać rolę fotografii. Fotografia zaś zaczyna spełniać rolę szkicu potrzebnego do jego namalowania.

 

Z jednej strony zostało uznane coś, co do tej pory tworzyli domorośli „artyści” odwzorujący ze zdjęć treści swoich obrazów. Chociaż artystom technika ta była znana już w czasach impresjonizmu, a nawet wcześniej, gdyż już Courbet wykorzystywał fotografie do malowania swoich płócien. 
Teraz jednak, zgodnie z doktryną hiperrealizmu, obraz spełnia rolę fotografii. To tak jak w impresjoniźmie chwilowe wrażenie odzwierciedla się na płótnie. Tam jednak, u Monet’a „Katedra w Rouen” drżała w słonecznym świetle, teraz na obrazach hiperrealistów zostało uwiecznione te kilkaset setnych sekundy kiedy odmyka się migawka aparatu fotograficznego. Zdjęcie zostaje odwzorowane ze wszelkimi szczegółami na płótnie. Czasami wielkość obrazu hiperealisty to trzy na cztery metry. 
To jedna strona medalu.
Jakie konsekwencje hiperrealizm niósł dla fotografii? Tutaj stało się odwrotnie. Okazało się, że fotografia nie musi spełniać roli dokumentu, być poprawna technicznie, a nawet stało się zbędne kadrowanie. Pojawiać się zaczęły fotografie rozmazane, nieostre, poruszone, niedoświetlone, o nierówno wywołanych kolorach. Fotografia stała się formą bardzo osobistej wypowiedzi artysty. Stało się też tak, jak zawsze dzieje się na początku rewolucji. 

Obok artystów pojawiło się tysiące „poliszyneli”, którzy ze względu na brak talentu jak i warsztatu wytwarzali zdjęcia w tym duchu. Ich twory jednak można bardzo łatwo odróżnić od dzieł znaczących.
Warsztat i talent to coś co można zobaczyć od pierwszego, że tak powiem, wejrzenia!
Fotografie Marka Wajdy z cyklu „Marakesz” są dokumentacją wrażenia, jakie obcy świat może wywrzeć na artyście. Zastał on tam, w Maroku, egzotyczny, ale raczej przyjazny świat. Świat ciekawy i kolorowy. Patrzymy na Marakesz opisany bardzo subiektywnie i dlatego bardzo prawdziwie. Obiektyw Marka Wajdy widzi rzeczy zwiewne, rejestruje temperaturę, szybkość przechodniów i zdarzeń. Rejestruje bezruch, gęstość wody i wiejący gdzieś w górze wiatr. Jego aparat widzi rzeczy, których nie zobaczy się w almanachach turystycznych. Opowiada o mieście, które żyje swoim życiem, na marginesie tego co pokaże nam przewodnik. 
„Jak okiem sięgnąć, panuje tu chwila,
Jedna z tych ziemskich chwil proszonych, żeby trwały” – napisała Wiesława Szymborska.
Patrząc na fotografie Marka Wajdy pojawia się pytanie, gdzie kończą się granice sztuki, gdzie zaczynają się granice poznania i zrozumienia? Czy język fotografii zaczyna być równie abstrakcyjny jak sztuka tańca, mowy czy słowa pisanego? Dlaczego staję bezradny i prostymi słowami nie mogę określić pierwszego wrażenia przed niektórymi dziełami sztuki? 
Nagle, zdaje sobie sprawę, że Marek Wajda nie opisuje rzeczywistości, ale zastaną chwilę. Czasami ta rzeczywistość przepija się do mnie, ale na pewno odbieram ją zupełnie inaczej niż artysta. To ta wielopoziomowa rzeczywistość fotografii Marka Wajdy przyciąga do zdjęć 
i każe odkrywać ich treść ciągle od nowa. Artysta szuka wrażenia, a nie opisu. Te fotografie to coś w rodzaju szybkiego szkicu, który opowiada o podróży przez miasto. Zastane zbitki kolorów, skrawek czystego, obramowanego gzymsem dachu, nieba, światło wpadające do pasażu przez dach zrobiony z luźno ułożonych, bambusowych żerdzi. To są słoiki z nieokreślonymi substancjami lub ryby pod powierzchnią wody wyglądające jak rozrzucone liście. Jest nawet abstrakcyjny podpis artysty – zdjęcie przedstawiające nogi Marka Wajdy stąpające po przedziwnej, abstrakcyjnej posadzce. Zdjęcie opowiadające o zdziwieniu niezwykłą zbitką kolorów, a jednocześnie wykreowaną rzeczywistością. 
Polecam Państwu bardzo serdecznie obejrzenie tej bardzo dobrej wystawy. 

Bogusław M. Borawski

 

 

 

 

Ostatnia aktualizacja: 21 listopada 2003 w@m

Drukuj Wydrukuj tę stronę