Spis treści

7. Niedola mazurskiej wsi

Większość wsi w powiecie oleckim powstała w XVI wieku. Miały one różny charakter, ale przeważały tzw. wsie czynszowo-szarwarkowe. Jedną z nich były Zatyki, które założono w 1551 roku za czasów księcia Albrechta.Ówczesny starosta straduński, Krzysztof Glaubitz, sprzedał wtedy niejakiemu Szymonowi Krzemkowi 4 włóki sołeckie i zobowiązał go do osiedlenia chłopów czynszowych na 40 włókach, których użytkowanie wymagało karczunku. Sołtys zapłacił za swoje włóki 120 marek; sprowadzeni osadnicy otrzymali 10 lat zwolnienia od czynszu i szarwarku, ale po upływie tego czasu musieli zapłacić po 1 marce czynszu, uiścić daninę w naturze – 2 szelfy owsa i 2 kury – oraz odpracować 14 dni szarwarku rocznie. 
Skąd pochodzili pierwsi osadnicy – dokładnie nie wiadomo, ale ich nazwiska (Konopka, Czerwonka, Plaga, Rosochatzki, Wrobel, Koschlawa i in.) wskazują jednoznacznie na ich polski rodowód. Nazwy niektórych pól, używane przez długie stulecia, świadczą również o tym, że urabiano je od nazwisk tych właśnie pierwszych właścicieli: „Czerwonkowe bagna”, „Rozochaz”, „Wroblicha” itp. 

Z urzędowego dokumentu z roku 1600 wynika, że oprócz sołtysa zamieszkiwało we wsi 42 chłopów, z których 18 posiadało po 1 włóce, 12 po 1 i 1/4 oraz pozostałych 12 po 1/4 włóki. 
Z dokumentu sprzedaży włók sołeckich przez starostę straduńskiego dowiadujemy się, że proces osadniczy w tej miejscowości nie został zakończony. W czasach kurfirsta Jana Zygmunta osadzono tu jeszcze w 1616 roku jakiegoś szlachcica na prawach lennych, a jednocześnie zwiększono wymiar świadczeń dotychczasowym chłopskim użytkownikom ziemi. Poszerzono im zakres prac szarwarkowych: musieli oni orać, siać i kosić trawę w domenie państwowej w Stradunach „ile tylko będzie wskazane”, wozić zboże i inne towary do Królewca i niezależnie od tego dostarczać z każdych trzech włók sążeń drzewa. Sołtys powinien teraz dostarczyć dodatkowo z każdej włóki pół szelfa żyta i pszenicy, a obaj właściciele karczem – zapłacić po 3 marki czynszu. Jeden z nich, Konopka, miał jeszcze oddać rocznie dwa kapłony, a w późniejszym czasie – podarować „sześć beczek piwa domowego”.
Z upływem lat obciążenia w gotówce i świadczenia w naturze nadal wzrastały. Miało to miejsce w latach 1638 i 1664. W tym ostatnim roku cztery włóki sołeckie zostały już podzielone i należały do nowych właścicieli: Andrzeja Jorziga i Mateusza Konopki. 
Tamę zachłanności książąt pruskich i ich starostów postawiła na początku XVIII wieku wielka epidemia dżumy, która wyludniła mazurskie wsie. Nie wiemy, ilu zmarło w tym czasie mieszkańców Zatyk. Liczby dotyczące zgonów z innych miejscowości są zróżnicowane. I tak np. w Kukowie zmarło 5 osób, w Starostach 2, w Kijewie 15, w Małym Olecku 140, w Bartkach 47, w Dzięgielach 46, w Gąskach 189, w Zajdach 155. Powstały teraz tzw. „puste włóki”, które nie przynosiły żadnego dochodu. Życie tych, którzy ocaleli, stało się teraz niezwykłe trudne. W przeciwieństwie do innych wsi chełmińskich, jak Bartki czy Dzięgiele, Zatyki miały status wsi chłopskiej. Jej mieszkańców z odcieniem lekceważenia i poczuciem wyższości nazywano nieraz „mużany” (muschany). Znaczenie tego wyrazu nie jest całkiem jasne. Być może odnosiło się ono do flegmatycznego, powolnego usposobienia mieszkańców Zatyk, ale równie dobrze mogła się w nim kryć aluzja do ich niezbyt wytwornego odżywiania się w trudnych warunkach gospodarczych. Mazurskie słowo „Muza”miało bowiem oznaczać to samo co niemieckie „Brei” – papka, breja. Jeżeli tak było rzeczywiście, to trzeba dodać, że nie tylko w Zatykach, lecz w wielu innych zbiedniałych wsiach mazurskich breja stanowiła główne pożywienie ludności chłopskiej.
Uprawiano tu wprawdzie groch, fasolę i marchew; jako warzywa w ogrodzie sadzono brukiew i kapustę, ale w latach po katastrofalnej epidemii widocznie i tych warzyw zabrakło na stole w wielu domach. Kartofli początkowo w ogóle tu nie znano, dopiero w czasach Fryderyka Wielkiego zaczęto je wprowadzać do uprawy na Mazurach, a szerzej rozwinęła się ich plantacja dopiero w początkach XIX wieku i – być może – pod wpływem zastosowania ich jako surowca w gorzelniach. Niemniej jednak w późniejszym czasie uratowały one w latach nieurodzaju wielu mieszkańców od głodowej śmierci, gdyż chleb nie zawsze stanowił codzienne pożywienie najbiedniejszej ludności, a mięso spożywano rzadko – w czasie świąt – i to zwykle jako wędzone, suszone lub peklowane. 
W czasie separacji gruntów w 1846 roku mieszkało w Zatykach 21 gospodarzy, z których 15 posiadało po 1 włóce, 4 – 3/4 włóki i dwóch po 1/2. Liczba mieszkańców wsi stopniowo wzrastała; według miejscowej kroniki szkolnej było ich w roku 1864 – 309, a w roku 1875 – 483. Najwięcej mieszkało ich w Zatykach w roku 1890, bo aż 566, podczas gdy spis ludności z maja 1939 roku wykazywał 99 gospodarstw domowych i 398 osób.
Niezbyt pochlebne świadectwo wystawił mieszkańcom Zatyk nauczyciel miejscowej szkoły Michael Olschewski w kronice szkolnej z roku 1862. Czytamy w niej m. in.: „Starzy ludzie opowiadają, że od około pięćdziesięciu lat wieś ma złą reputację z powodu mieszkającej tu hołoty i złodziei. Opinię taką utrwala szerzące się we wsi pijaństwo”. 
Skądinąd dowiadujemy się, że niektórzy mieszkańcy Zatyk zatrudniali się w porze zimowej przy usuwaniu śniegu z zasypanych torów kolejowych, za co otrzymywali wynagrodzenie dzienne w wysokości 1,25 marki lub stawkę podwójną za pracę w porze nocnej. Jednakże „większość z nich zarobione pieniądze przepijała, podczas gdy ich żony i dzieci głodowały”. 
Trudno ocenić ile jest w tych gorzkich słowach prawdy. Może są one wyrazem potępienia i wyolbrzymiają zjawiska demoralizacji. Wódka w tamtych czasach była stosunkowo niedroga. Jeden litr kosztował niecałe 50 fenigów i z tego zarobku mężczyzn powinno coś pozostać na wyżywienie rodziny. Faktem jednak pozostaje, że nie najlepszą opinią cieszyły się Zatyki pod koniec XIX wieku.
Wróćmy jeszcze do życia mieszkańców tej wsi w dawniejszych latach. Nie było ono łatwe, wypełniała je codzienna ciężka praca. Na polach, podzielonych zgodnie z królewskim zarządzeniem z 1 lipca 1719 roku na trzy części, uprawiano żyto, jęczmień, owies, groch i len.Pszenicy, gryki tatarki i fasoli nie siano po roku 1719, kartofle zaczęto uprawiać od czasu ich importu w połowie XVIII wieku.
Koniczyny jeszcze nie znano. Bydło karmiono słomą w okresie zimy, a konie sianem, zbieranym na podmokłych łąkach, oraz sieczką, którą przygotowywano ręcznie w drewnianych ladach specjalnej konstrukcji.Prowadzenie gospodarstwa wymagało od ludzi dużego wysiłku fizycznego. Omłotów zboża dokonywano przy pomocy drewnianych cepów, ziarno suszono, sortowano i mielono w domowych żarnach. Do około 1770 roku obowiązywał w Prusach przymus przemiału zboża w określonych młynach, które przez długie lata stanowiły monopol państwowy i skuteczny środek fiskalnego obciążenia okolicznej ludności.Od przemiału każdego szelfa zboża młynarz pobierał jeden garniec.Sami młynarze byli także obciążeni bardzo wysokim czynszem. I tak na przykład w roku 1689 młyn w Babkach zobowiązany był oddać do książęcej kasy wartość jednego szelfa pszenicy, 55 szelfów ziarna, 12 szelfów słodu oraz 6 sztuk świń.
Narzędzia rolnicze, jakimi posługiwano się w Zatykach i innych mazurskich wsiach, były przez długie lata dosyć prymitywne. Podstawowym materiałem, z którego je wyrabiano, było drewno, wzmacniane przez miejscowych kowali żelaznymi okuciami i innymi elementami, jak np. staropruska socha ze stalowym lemieszem, drewniany szpadel z metalową wężownicą u dołu itp. W połowie XIX wieku zubożenie ludności wiejskiej na Mazurach spowodowały lata nieurodzaju w wyniku długotrwałych opadów latem 1844 roku oraz innych klęsk żywiołowych w latach 1856 i 1867. Ich skutkiem był wzrost cen artykułów spożywczych. W roku 1856 jeden szelf żyta kosztował 4 talary, a kartofli – 2 talary. Po nieurodzaju w roku 1867 wydawano na polecenie władz pruskich posiłki w szkole w Zatykach dla starych biednych ludzi i dla dzieci. Tak przykre czasy nadeszły jeszcze na początku XX wieku. – w roku 1907 i 1911. 
Transport towarów do Królewca, przynajmniej raz do roku, na odległość około 200 km, powodował rozłąkę z rodziną i gospodarstwem prawie na dwa tygodnie. Odrywał od pracy we własnym gospodarstwie nie tylko rolnika, lecz także zaprzęg konny. Inne świadczenia szarwarkowe, jak orka, siew, praca przy żniwach i sprzęcie siana, wreszcie dodatkowa służba szarwarkowa na rzecz Kościoła – wszystko to było prawdziwą udręką i niewyobrażalnym obciążeniem chłopa na mazurskiej wsi.
Kiedy w połowie XIX wieku oddano do użytku szosę państwową z Insterburga do Ełku przez Margrabowę, nastąpiło ożywienie koniunktury gospodarczej w tym rejonie i chłop mazurski woził teraz towary i zboże „tylko” na odległość 100 km, skąd zabierano je wybudowaną w czasach Fryderyka Wilhelma IV koleją do Królewca i Berlina.
Zimową porą chłopski dzień pracy zaczynał się najpóźniej o czwartej rano. Gospodarz budził czeladź, o ile taka była, żona krzątała się w kuchni, doiła krowy i karmiła zwierzęta. Mężczyźni rozpoczynali na klepisku przy migotliwym blasku latarni młócenie zboża cepami. Około godziny szóstej było śniadanie. Drugie śniadanie spożywano między dziewiątą a dziesiątą, obiad, z którym związana była krótka przerwa w pracy, podawano około dwunastej Na podwieczorek o godzinie czwartej po południu, który nazywano „Schweinevesper” (świńskie nieszpory), zjadano zwykle składaną kromkę czarnego chleba z kawą zbożową. Nazwa tego posiłku pochodziła stąd, że między godziną piątą a szóstą przeznaczano w gospodarstwach czas na karmienie i obrządzanie trzody chlewnej. Wieczór trwał krótko. Karmiono na noc bydło i konie, ludzie zjadali kolację i około godziny ósmej udawali się na spoczynek. Przed tym jeszcze gospodarz z latarnią obchodził podwórze i zabudowania gospodarcze sprawdzając, czy wszystko jest w porządku.
Mijał kolejny dzień wypełniony mozolnym wysiłkiem mieszkańców mazurskiej wsi. Zmiany w ich życiu zaznaczyły się właściwie dopiero na przełomie XIX i XX wieku. Znalazły one wyraz w unowocześnieniu gospodarki rolnej dzięki zastosowaniu pierwszych maszyn rolniczych oraz udogodnieniom komunikacyjnym. Z tych ostatnich Zatyki nie skorzystały w pełni: szosa krajowa Insterburg–Ełk omijała tę miejscowość, a przystanek kolejowy na linii Olecko–Ełk, planowany pierwotnie w Zatykach, został ostatecznie zlokalizowany w Kijewie. Dopiero w latach 1898-1922 połączono Zatyki brukiem z Gąskami i Kijewem, co ułatwiło kontakt jej mieszkańcom ze światem.

Widoki znad Legi Ryszard Demby Olecko 2002

Następna strona

Spis treści Następna strona

Ustaw parametry drukarki. Wydrukuj tę stronę

J. Kunicki www.olecko.info Ostatnia zmiana: 28 stycznia, 2004

Do początku strony